Św. Józef Pelczar: „Baczność zatem, byśmy naszymi błędami nie zgubili Ojczyzny”
„Apostoł odnowy moralnej” to jedno z wezwań litanii do św. Józefa Pelczara, którego wspomnienie liturgiczne dziś obchodzimy. Jego refleksje i napomnienia skierowane do rodaków są nader aktualne.
„Za powołanie do religii katolickiej powinien dziękować każdy człowiek, bo ta religia jest dla niego światłem rozumu, siłą woli, pociechą serca, drogą życia i zbawienia. Powinna dziękować każda rodzina, bo ta religia jest dla niej rodzicielką cnoty, pokoju i szczęścia. Powinien dziękować każdy naród, bo ta religia jest dla niego źródłem wszelakich dóbr i ostoją przeciw wszelkim złym czynnikom” – czytamy w pismach biskupa przemyskiego.
Materializm na kształt dżumy szerzy się po świecie
Myśląc o dziejach Polski, tak łatwo zapominamy, że „kiedy naród polski wskutek swoich wad i przewrotności sąsiadów utracił swą niezależność, religia katolicka stała na straży jego duchowych skarbów i chroniła go od germanizacji i rusyfikacji z jednej, a od zakażenia przez rewolucję antyreligijną z drugiej strony, tym zaś, którzy cierpieli za wiarę i ojczyznę, dodawała odwagi i pociechy”.
Dlatego z taką mocą biskup przemyski nawołuje, by ta religia pozostała nadal pierwszym i najdroższym skarbem narodu. Św. Józef Pelczar już na początku ubiegłego miał świadomość, że narodowi polskiemu grozą liczne niebezpieczeństwa: „przede wszystkim od jawnego ateizmu, który dziś w świecie cywilizowanym występuje z otwartą przyłbicą, a utworzywszy swe falangi, uderza z wielką zaciekłością na wszelką religię, przede wszystkim zaś na katolicką”.
„Materializm na kształt dżumy szerzy się po świecie, wiodąc za sobą niedowiarstwo i wywołując nawet u ludzi wierzących chorobliwą miękkość i zniewieściałość ducha – przestrzega kapłan. – Baczność zatem przed tą zarazą, bo ona i do nas dotarła – wszakże trafiają się i w społeczeństwie polskim ludzie, dla których zasadą życia są te słowa: jedz, pij, używaj, bo po śmierci nie ma żadnej rozkoszy”.
Wstydzimy się swojej religii
Św. biskup Pelczar zauważa, że wśród katolików wykształconych wielu jest takich, którzy nie troszczą się wcale o poznanie dogmatów, dlatego że pochłania ich praca zawodowa albo troska o rodzinę czy o chleb codzienny.
„Cóż dziwnego, że ten lub ów słabnie w wierze – pisze duszpasterz – a nawet poczyna się wstydzić swej religii, jako niby stosownej tylko dla prostaczków, stojących na niskim stopniu kultury, albo dla dzieci i niewiast, kierujących się wyobraźnią i uczuciem. Otóż do takich przemawiają miliony wierzących w ciągu 19 wieków, a wśród nich geniusze i uczeni, że religia katolicka, jako od Boga światłości pochodząca, jest światłem dla każdego człowieka, a nadto mistrzynią całej ludzkości, matką dzisiejszej cywilizacji, opiekunką nauk, piastunką prawdziwego postępu, podwaliną moralnego i społecznego ładu; że ona czyni człowieka prawdziwym mędrcem, a jej tajemnice, choć nieogarnione, bo Boskie, nie tylko nie sprzeciwiają się rozumowi, ale kryją w sobie, jak te kopalnie złota i diamentów, przedziwne skarby nadprzyrodzonej mądrości”.
Niechże więc każdy spuszcza się w ich głębiny, byle z lampą wiary w ręku, niech każdy rozmyśla o prawdach religii, czytuje książki religijne, które winny być w każdej bibliotece domowej. Niech też pod tym względem poprawi się wychowanie domowe i szkolne, a wszyscy mają się na baczności przed obojętnością i ciemnotą w rzeczach religii.
Strzec się katolicyzmu odświętnego
Biskup przestrzega przed wyznawaniem tzw. katolicyzmu odświętnego, który objawia się tylko w nadzwyczajnych okolicznościach, no. poprzez uczestnictwo w nabożeństwach patriotycznym czy przed wyborami. Wskazuje, że nie ma w nim ducha wiary i dlatego nie przynosi żadnych owoców. Nazywa wprost katolicyzmem skarłowaciałym zjawisko, które „z ojczyzny robi bożyszcze i wynosi ją nad Boga, religię zaś spycha na poślednie miejsce, gdy się jej pierwsze należy”.
Baczność przed tą modną hipokryzją, która lubi się stroić w szatę patriotyzmu, niech każdy natomiast będzie katolikiem w duchu i w prawdzie, to jest stosuje zasady wiary zarówno do życia prywatnego, jak rodzinnego i publicznego. Niech też każdy trzyma się religii katolickiej nie dlatego tylko, że jest ona spuścizną naszej przeszłości i wchodzi do skarbnicy narodowej, ale że jest boska, powszechna, niezmienna, i tak narodom, jak jednostkom życie dająca.
Patriotyzm ma być z miłości Boga
Mówiąc o miłości ojczyzny, przywołuje znamienne słowa księcia Adama Czartoryskiego: „Katolicyzm nie ma być z miłości ojczyzny, ale patriotyzm ma być z miłości Boga”. Nie ma to być przelotne uczucie czy tylko górnolotne słowa, ale realne działanie, głęboko osadzone w miłości Boga i dla Boga, zgodnie z Jego wolą.
Św. Józef Pelczar podkreśla, że naród jest organizmem żywym, złożonym z wielu członków i jego pomyślność wymaga, aby te członki rozwijały się prawidłowo i działały w harmonii z sobą. W miłości ojczyzny monopolu nie ma, napomina kapłan. „Byłoby też błędem potępiać w czambuł całą przeszłość narodu, nie uznawać, co w niej było iście wielkiego i dobrego, nie czcić prawdziwych ideałów i pożytecznych tradycji”.
Pycha, rozpusta, lenistwo
Z czym zatem mierzyć się w codzienności? Kapłan wskazuje wyraźnie, że „każdy, kto chce zachować swą wiarę bez szwanku, niech się strzeże trzech niebezpiecznych jej wrogów: pychy, rozpusty i lenistwa. Pychy, bo ona jako ubóstwienie własnego »ja« nie pozwala człowiekowi upokorzyć się choćby przed najwyższą władzą Kościoła, a stąd jest płodną matką błędu i niedowiarstwa. Rozpusty, bo gdy ona opanuje człowieka, wypala w nim wszystko, co szlachetne i święte, a nawet narzuca rozumowi zasłonę, by nie widział Boga. Lenistwa, bo w miarę jak ktoś porzuca modlitwę, źródła łaski i obowiązki religijne, popada w naturalizm, nazywający urojeniem wszystko, co nadprzyrodzone, i powoli staje się ateuszem praktycznym, a nieraz takim umiera. A więc baczność przed pychą, rozpustą i lenistwem”.
Ze szczególną miłością opiekować się najnieszczęśliwszymi
Biskup Pelczar przypomina, że zasadą demokracji chrześcijańskiej jest, ‚aby wszystkim wymierzać sprawiedliwość, a ze szczególną miłością opiekować się najnieszczęśliwszymi i podnosić zaniedbane przedtem warstwy narodu, by im nie tylko przysparzać światła, chleba i praw politycznych, ale także przejmować je duchem religijnym i patriotycznym, a tak pomnażać liczbę dobrych synów Kościoła i Ojczyzny”.
Zachęca do podjęcia tej pracy duchownych i świeckich, wskazując, że odbudowa państwa wymaga wielkiego wysiłku, a na kresach czyhają wrogowie, zaś wewnątrz państwa panują nałogi, choroby i głód.
„Z drugiej strony – pisze kapłan – byłoby szaleństwem i nieszczęściem dla narodu powierzać władzę i ważne posterunki niedołęgom lub wichrzycielom, wywoływać walkę klasową, osłabiać wpływ religii i Kościoła, zachowanie Dekalogu, powagę władzy, prawo własności, świętość małżeństwa, zgodę wszystkich stanów i inne podwaliny chrześcijańskiego ładu. Baczność zatem, byśmy naszymi błędami nie zgubili Ojczyzny”.
„Panie, nie opuszczaj Polski aż do końca wieków”
W słynnym kazaniu, wygłoszonym 11 stycznia 1920 roku w Archikatedrze Warszawskiej podczas wprowadzenia do niej Świecy Niepodległości, biskup Pelczar powie:
My kochamy ojczyznę, jako matkę naszą drogą; toż chcemy dla niej pracować, modlić się i cierpieć, jak przed nami tylu biskupów i kapłanów pracowało, modliło się i cierpiało; a teraz cieszymy się z jej wskrzeszenia, a zaraz trwożymy o jej przyszłość.
Patrzcie, oto coraz wyżej piętrzą się złe prądy, grożąc zalewem narodom chrześcijańskim; toż na pewno zatopiłyby tę łódź słabą, która się Rzecząpospolitą polską nazywa, gdyby z niej ustąpił Chrystus Pan i nie uśmierzał wzburzonych fal.
Trzeba zatem błagać gorąco: „Panie, nie opuszczaj Polski aż do końca wieków”, a przy tym strzec krzyża na maszcie tej łodzi, starać się dla niej o żywność nie tylko ziemską, ale i niebieską, to jest chleb prawdy i Eucharystji i o wodę łaski, mieć za ster wolę Bożą i w przystani pod opieką Piotrową zarzucać kotwicę.
Zobacz także:
Litania do św. Józefa Sebastiana Pelczara