Śmierć nie jest kropką, ale dwukropkiem – mówił ks. Piotr Celejewski podczas 14. dnia skupienia w Sanktuarium Opatrzności Bożej
– Co się zmieniło po zmartwychwstaniu Chrystusa? Nic. I wszystko. Nic dla rozumu. Bo nadal musimy wejść do grobu. I wszystko dla wiary. Bo możemy pozwolić, aby Chrystus wyprowadził nas w kierunku nowej przestrzeni, nowego życia – mówił ks. Piotr Celejewski w Sanktuarium Opatrzności Bożej podczas konferencji 14. dnia skupienia zatytułowanej „Tajemnica Zmartwychwstania największym objawieniem Opatrzności”.
To był długo wyczekiwany dzień. Słyszeliśmy o tym od naszych Darczyńców w rozmowach telefonicznych, czytaliśmy w listach i w mailach, w komentarzach na Facebooku i na YouTubie pod krótkim filmem z zapowiedzią konferencji ks. Piotra. Czekaliśmy…
16 września 2023 roku do Świątyni Opatrzności Bożej przybyli nie tylko Darczyńcy, ale też liczni pielgrzymi z różnych miejsc w Polsce. Była piękna słoneczna pogoda. Rozpoczęliśmy nasz 14. dzień skupienia Adoracją Najświętszego Sakramentu i wspólną modlitwą różańcową, prowadzoną przez ks. Tadeusza Aleksandrowicza, kustosza wilanowskiego Sanktuarium.
– Nie chcę, żeby nasze spotkanie było wykładem, ale refleksją – rozpoczął swoją konferencję ks. Piotr Celejewski. – Żebyśmy poczuli się jak ludzie, którzy przychodzą do źródła. Z tego źródła mogą się napić, ale źródło bije dalej.
Refleksje 50-minutowej konferencji, przeplatanej modlitwą psalmami, skupiły się zgodnie z jej tematem przewodniczym wokół najważniejszej tajemnicy naszej wiary – tajemnicy Zmartwychwstania.
Warunkiem zmartwychwstania jest… umieranie
– W tajemnicy zmartwychwstania objawia się Opatrzność Boża względem nas – mówił kaznodzieja, wyjaśniając, że Opatrzność to plan, jaki Bóg Ojciec ma względem stworzonego świata i każdego z nas. Jednak warunkiem zmartwychwstania jest… umieranie. A my – podkreślił ks. Piotr – wolimy o śmierci nie myśleć. Udajemy, że ona nas nie dotyczy, że ona dotyczy tych innych.
„Każda z godzin rani, ale ostatnia zabija…”
– Śmierć jest wydarzeniem o wiele większym i głębszym od nas. Jest zawsze wydarzeniem bez precedensu w naszym życiu. Nie można przed śmiercią odbyć jakiejś próby generalnej – mówił kapłan. – Jeżeli nasze życie jest opowiadaniem – dłuższym lub krótszym, to śmierć byłaby kropką, która je definitywnie kończy. Śmierć jest unicestwieniem jakichkolwiek warunków istnienia. Śmierć jest jedyną rzeczywistością, która jest absolutnie pewna w naszym życiu. Dlatego tak boimy się śmierci.
Nad zegarami w klasztornych krużgankach kiedyś umieszczono taki napis: Każda z godzin rani, ale ostatnia zabija. A drugi napis: Jedna z tych godzin będzie twoją ostatnią. To nie brzmi zbyt pocieszająco, prawda?
Lekarstwo na śmierć?
– Niektórzy filozofowie XX wieku mówili, że życie człowieka jest kroczeniem ku śmierci – przypomniał kaznodzieja. – A więc celem ludzkiego życia byłaby śmierć. (…) Człowiek zawsze szukał jakiegoś lekarstwa na śmierć, jakiegoś środka znieczulającego ten ból istnienia.
Najbardziej znanym lekarstwem jest i było potomstwo. Człowiek widzi swoje przedłużenie w życiu dzieci. Dlatego w ludach pierwotnych największym przekleństwem była bezdzietność.
Inny środek znieczulający na śmierć to sława. „Coś po mnie zostanie, zostanę w pamięci ludzi”. To iluzja – podkreślił ks. Piotr.
Przywołując Stary Testament, ks. Piotr wskazał, że porusza on temat śmierci bardziej w kluczu pytania niż odpowiedzi. Ludzkie życie i śmierć porównywane są do tkackiego czółenka, które biegnąc, trafia na przecięcie nici. W księgach Starego Testamentu pojawia się obraz pasterskiego namiotu, który na wiosnę zostanie zwinięty, a potem nic po nim nie zostaje. To porównanie do kaganka, który zostaje zbity i zgaszony. Do dzbana rozbitego przy źródle, do strzały, która wypuszczona do celu, gdy przetnie powietrze, nie można znaleźć po niej śladu.
Wyłom w kierunku nowej przestrzeni
– Jaką odpowiedź na pytanie o śmierć daje Opatrzność Boża? Tą odpowiedzią jest Zmartwychwstanie Chrystusa. Chrystus zmartwychwstał, aby przezwyciężyć nasz egzystencjalny lęk przed śmiercią jako unicestwieniem – tłumaczył kapłan. – Można sobie wyobrazić to tak: Chrystus wchodząc do swojego grobu, do mrocznego więzienia, do otchłani śmierci, wyszedł z niej przez przeciwległą ścianę. Zrobił wyłom w ścianie w kierunku nowej przestrzeni, nowego życia. Nie idzie już za nami, ale przed nami. Niesie pochodnię w niezbadaną dal i dodaje nam odwagi: Jestem z Tobą. W sposób szczególny na progu śmierci. Jestem z Tobą i cię nigdy nie opuszczę.
Co się zmieniło po zmartwychwstaniu Chrystusa? Nic. I wszystko. Nic dla rozumu. Bo nadal musimy wejść do grobu. I wszystko dla wiary. Bo możemy pozwolić, aby Chrystus wyprowadził nas w kierunku nowej przestrzeni, nowego życia.
Zmartwychwstanie pokonuje nasz egzystencjalny lęk przed śmiercią jako unicestwieniem – podkreślił duchowny.
Modlitwa młodego żołnierza
– Kiedyś znaleziono kartkę w kieszeni młodego żołnierza – mówił dalej ks. Piotr. – Na tej kartce napisał modlitwę w przeddzień bitwy, w której zginął:
Boże, od małego zawsze mi mówili, że nie istniejesz. A ja głupi w to uwierzyłem. Nigdy nie kontemplowałem Twoich dzieł. Ale tej nocy spojrzałem z leja po wybuchu bomby w stronę ugwieżdżonego nieba nade mną i zachwycony migotaniem, zrozumiałem, jak straszne to może być oszustwo. Nie wiem, Boże, czy podasz mi rękę, ale ja mówię do Ciebie, a Ty mnie rozumiesz. O północy musimy zaatakować, ale nie boję się, bo Ty patrzysz na mnie. Dano sygnał. Muszę iść. Tak dobrze mi było z Tobą. Chcę jeszcze Ci powiedzieć, ale Ty to wiesz, że bitwa będzie ciężka. Może się zdarzyć, że jeszcze tej nocy zapukam do Ciebie. I choć do tej pory nie byłem Twoim przyjacielem, czy Ty pozwolisz mi wejść do środka? Boże, Ty widzisz, że płaczę. Co się ze mną dzieje? Dopiero teraz zaczynam jasno rozumieć i widzieć. Mój Boże, idę.
Jeżeli śmierć istnieje, a Boga nie ma, pozostaje cynizm i rozpacz. Ale jeżeli śmierć istnieje i Bóg istnieje, to jest nadzieja. Chrystus zmartwychwstając, mówi: zmartwychwstałem i teraz zawsze jestem z Tobą. Moja ręka ciebie podtrzymuje. Gdybyś gdziekolwiek upadł, upadniesz w moje ramiona. Jestem z tobą nawet w bramie śmierci. Tam, gdzie już nikt nie może ci towarzyszyć. Czekam na ciebie, aby przeprowadzić cię ze śmierci do życia, aby przemienić twoje mroki w światło.
Kropka czy dwukropek
– Jeżeli nasze życie jest opowiadaniem – mówił ks. Piotr – dłuższym lub krótszym, to śmierć nie jest kropką, ale dwukropkiem, po którym następuje ciąg dalszy. Ciąg dalszy opowiadania naszego życia.
Duchowny przytoczył w tym miejscu fragmentu listu ojca do córki zalęknionej wizją jego śmierci:
Śmierć jest niczym. To tak jakbym wymknął się do sąsiedniego pokoju. Jestem wciąż sobą i ty jesteś sobą. Kimkolwiek byliśmy dla siebie nawzajem, tym nadal jesteśmy. Nazywaj mnie moim dawnym imieniem. Nie przybieraj na siłę poważnej miny. Śmiej się z żartów, które zawsze nas bawiły. Życie zawsze znaczy to, co znaczyło. Jest nieprzerwana ciągłość. Dlaczego miałbym zniknąć z twego serca. Zniknąłem tylko z twoich oczu. Jestem tuż obok.
Chrystus zmartwychwstając, przełamał znaną nam rzeczywistość
– Lubię patrzeć na ludzi, którzy wchodzą do naszej Świątyni – wyznał ks. Piotr. – Często są pochyleni, przygnieceni trudem życia. I patrzę na nich, kiedy podchodzą do figury Chrystusa Zmartwychwstałego. Podnoszą wzrok, patrząc na Chrystusa. A jednocześnie kiedy podnoszą wzrok, prostują się, sami się podnoszą.
– Jesteśmy zaproszeni do takiego wewnętrznego ruchu. Sursum corda. W górę serca.
Nie wiem, w jakim więzieniu mroku się dzisiaj znajdujesz – zwrócił się do słuchaczy. – Może czujesz się zupełnie niezrozumiany, samotny. Może dowiedziałeś się o śmiertelnej chorobie. A może przeraża cię twój grzech, który cię upokarza. Chciałbym, żebyś dziś spojrzał na Chrystusa. On wyciąga do ciebie i do mnie swoje dłonie. Wchodzi w otchłań mojego i twojego życia. I mówi: chodź, wyjdziemy, wyprostuj się.
Nie rozpoznali Jezusa
– Muszę się do czegoś przyznać. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem figurę, która dzisiaj wisi w prezbiterium, byłem skonfudowany, zmieszany. Nie rozpoznałem Jezusa. I przyznam, że mnie to zasmuciło. Ale potem przez moją głowę przebiegła myśl dotycząca wszystkich perykop związanych ze zmartwychwstaniem Chrystusa – mówił duszpasterz. – Kiedy Jezus pojawia się po zmartwychwstaniu, nikt Go nie poznaje. Nawet kobiety, które Go kochały. Maria Magdalena myśli, że to jest ogrodnik. Uczniowie, którzy idą do Emaus, a właściwie uciekają z Jerozolimy, idą z Jezusem 11 km. Dyskutują z Nim i Go nie rozpoznają. Dopiero, kiedy siada do stołu, kiedy bierze w swoje ręce chleb… po tym Go rozpoznają – tłumaczył kapłan.
Poznałem Go po ranach
– Teologowie bardzo długo zastanawiali się i ciągle dyskutują, dlaczego Chrystus po zmartwychwstaniu ma na swoim chwalebnym ciele rany. Niektórzy mówili, że jest to dowód na realizm męki. Dowód, że to Jego prawdziwe ciało. To, w którym zmartwychwstał, w którym żył i to, w którym umarł. Ks. Piotr przywołuje w tym miejscu także pewną intuicję średniowieczną, mówiąca o tym, że rany Jezusa zostały zachowane na Sąd Ostateczny.
– Ale do mnie najbardziej przemawia intuicja św. Antoniego z Padwy – podkreślił kapłan. – On łączy rany Chrystusa z 49. rozdziałem Księgi Izajasza. To fragment, który mówi, że niewiasta nie może zapomnieć o swoim niemowlęciu. A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nigdy nie zapomnę o tobie. Wyryłem cię na moich dłoniach.
I dalej ks. Piotr tłumaczył myśl św. Antoniego: żeby coś napisać, potrzebna jest kartka, atrament i pióro. Kartką są dłonie Jezusa, piórem gwoździe, atramentem krew. Jezus ma na dłoniach wypisane moje i twoje imię. I nie jest to na czas Sądu Ostatecznego, ale jest to na dziś. Szczególnie na te momenty w życiu, kiedy nam się wydaje, że Bóg nas porzucił. Że o nas zapomniał. Że skoro takie rzeczy dzieją się w naszym życiu, to niemożliwe, żeby Bóg istniał. Jezus wtedy pokazuje mnie i tobie swoje dłonie. I mówi: zobacz, nie mogę o tobie zapomnieć. Twoje imię jest wypisane na moich dłoniach. Ono mnie pali. Jezus stoczył bitwę ze śmiercią o mnie i o ciebie.
Powrót króla
Refleksję tę rozwinął duchowny w napisanym przez siebie opowiadaniu.
Od dłuższego czasu w niebie dało się wyczuć narastające napięcie. To dziś ma powrócić do domu jedyny Syn Boga Ojca. To dziś po latach nieobecności wróci do swojej własności. Poszedł pełnić wolę Ojca, a dziś powraca. Radość udzielała się wszystkim. Aniołowie latali tam i z powrotem, próbując ustawić się w szeregu. Serafini udekorowali niebieskimi kwiatkami bramę nieba, a najmniejsze cherubiny trzymały pęki rajskich kwiatków. Wszyscy przybyli oddać hołd powracającemu Synowi. Zastępy niebieskie ćwiczyły napisany specjalnie na tę okazję hymn pochwalny na cześć zwycięskiego króla. Orkiestra niebieska zebrała się w całym komplecie, strojąc swoje instrumenty. Stoły królewskie były zastawione najwyborniejszymi potrawami. Archanioł Michał ustawiał swoje wojsko niebieskie do uroczystej defilady. Pozostali archaniołowie rozpościerali swoje skrzydła. Wstęga, którą miał przeciąć powracający Syn była taka sama napięta jak atmosfera w całym niebie. Wreszcie na horyzoncie pojawiła się postać. To On. Powraca. Dał się słyszeć głos w tłumie. Zabrzmiały werble, trąby niebieskie, chóry anielskie. Ale postać nie kroczyła dumnie. Raczej posuwała się do przodu, wywołując coraz większe zdziwienie i zakłopotanie. To był On. Ale cały umęczony. Jak po bitwie. Pokryty strużkami krwi. Nastała cisza i bezruch. Ojciec wyciągając swoje ramiona, wybiegł naprzeciw przychodzącemu: Synku! Mało kto zauważył, że Jezus na plecach niósł podobnego do siebie skazańca, do którego powtarzał: Mówiłem, jeszcze dziś będziesz ze mną w raju.
Ziemia planetą grobów
– Nasza planeta Ziemia to planeta grobów. Tyle, ile istnień ludzkich, tyle grobów. Ale jest jeden grób pośród tych wszystkich, na wszystkich kontynentach, niedaleko Jerozolimy, który był kiedyś własnością Józefa z Arymatei, który jest pusty. I ten grób jest największą nadzieją dla mnie i dla ciebie. Że mój i twój grób któregoś dnia będzie pusty – mówił ks. Piotr.
Zmartwychwstanie Chrystusa nie jest wydarzeniem jednorazowym
– Cóż byłoby z tego, że jeden spośród synów ludzkich został wskrzeszony do życia, skoro śmierć zbiera miliardowe żniwa? – snuł rozważanie kapłan. – Chrześcijanie nie wierzą w zbawienie jakiejś nieśmiertelnej duszy gdzieś w zaświatach, gdzie wszystko, co doczesne, będzie unicestwione. My wierzymy w ciała zmartwychwstanie. I ta prawda wiary budzi największy sprzeciw spośród wszystkich prawd chrześcijańskich.
– Moje ciało któregoś dnia zostanie dotknięte śmiercią. Zostanie złożone do grobu. Rozsypie się w proch. A Bóg któregoś dnia je wskrzesi do nowego życia. To samo ciało, ale inne. Swoją mocą. Ja nie wiem, jak. Ale Bóg wie – podkreślił z mocą duszpasterz.
Nie jesteśmy ciałem, nie jesteśmy duszą
– My mamy ciało. My nie jesteśmy duszą. Mamy duszę – mówił ks. Piotr. – Bóg chce zbawić całego człowieka. Z ciałem, które ma w sobie pamięć wszystkich chwil: radosnych, ale też naszych upadków. Pamięć spracowanych rąk, nóg, na których przeszliśmy pół świata, a potem odmówiły nam posłuszeństwa, wszelkich naszych zmarszczek, które mówią o naszej radości, ale też o naszych łzach. Pamięci o sercu, które przyspieszało, gdy byliśmy zakochani. Bóg to ciało wskrzesi do życia nowego.
Życie wieczne – skok w nieznane
– To kim będę po śmierci, nie zależy ode mnie, ale od mojej relacji z Chrystusem. Od tego, kim ja jestem dla Niego – kontynuowal swoją refleksję ks. Piotr. – Nasze życie się zmienia. Materialnie. Przechodzimy z narodzin w dzieciństwo, z dzieciństwa w dojrzałość, z dojrzałości w starość, ze starości w śmierć. Ze śmierci wchodzimy w nowe życie. Nazywamy je wiecznym. Ale to życie wieczne nie jest jakimś nieskończonym ciągiem dni kalendarzowych następujących po sobie. To byłaby nuda.
– Życie wieczne to jest jak moment ostatecznego zaspokojenia. Kiedy pełnia obejmuje nas, a my obejmujemy pełnię. Kiedy zostajemy zanurzeni w oceanie nieskończonej miłości, gdzie czas przed i po już nie istnieje. To wszystko trudno sobie wyobrazić, dlatego, że opieramy się na tym, co znamy. Nie możemy ze zmartwychwstaniem złączyć żadnego naszego doświadczenia, ponieważ znamy tylko to, co jest po tej stronie. Pozostaje nam tylko skok w nieznane, przy którym doświadczamy kruchości naszych kroków – tłumaczył duszpasterz.
Zmartwychwstanie największym wydarzeniem w naszym życiu
– Przygotowujemy się do różnych chwil: do pierwszego dnia w szkole, do egzaminu maturalnego, a potem do pracy naukowej, magisterskiej czy doktoranckiej, potem do pierwszego dnia w pracy, żeby być mężem, księdzem, ojcem, matką… a wreszcie żeby pójść na emeryturę. A kto z nas przygotowuje się na to najważniejsze w naszym życiu: że ja któregoś dnia zmartwychwstanę – pytał ks. Piotr.
– Progiem dla człowieka wierzącego Bogu nie jest śmierć. Progiem jest chrzest. W chrzcie zostaliśmy zanurzeni w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa – podkreślił kaznodzieja. – Mogę żyć nowym życiem. Życie wieczne nie zaczyna się gdzieś w paruzji, po śmierci, gdzieś tam daleko. Mogę żyć wiecznie już dzisiaj, teraz. Życie wieczne to życie na sposób Boga. Co to znaczy? Mogę kochać jak Bóg. Kochać nieprzyjaciół. Mogę przebaczać 77 razy. Mogę nadstawić drugi policzek. Kiedy żyję Jego życiem. Kiedy mam w sobie Jego życie.
– Najważniejszym wydarzeniem w moim i twoim życiu, na które czekamy na tej planecie grobów, jest zmartwychwstanie. Jest zwycięstwem życia nad śmiercią, prawdy nad kłamstwem, miłości nad nienawiścią. I do tego zwycięstwa Chrystus mnie i ciebie zaprasza.
Niech ta tęsknota za zmartwychwstaniem w nas wzrasta.
Będę latał…
– O czym myślicie, kiedy nie możecie spać? – pytał ks. Piotr. – Ludzie mają różne marzenia. Marzą o lepszej emeryturze, o ciepłych wakacjach, o domu w Chorwacji… Pamiętam, jak wiele dni i nocy spędziłem w szpitalu, słysząc „pikanie” urządzeń. Wiecie, o czym myślałem? Co będę robił po zmartwychwstaniu. Nie wiem, jak ono będzie wyglądać, ale wiem jedno: ja będę latał. A wy co będziecie robić? Życzę wam takiej wyobraźni, żebyście potrafili przerzucić swoje myślenie z tego, co doczesne tu i teraz ku tęsknocie, pragnieniu zmartwychwstania, życia nowym życiem. Amen.
W tym miejscu rozległy się gromkie brawa słuchaczy w podziękowaniu za wygłoszoną konferencję. Ks. Piotr odpowiedział na nie z uśmiechem:
– Chciałem powiedzieć, że to są oklaski dla zwycięskiego króla. Dla Jezusa, który zwyciężył śmierć. Są ciche. Powinny być głośniejsze. Bo On zwyciężył twoją i moją śmierć. Abyśmy mogli żyć wiecznie.
Fundament założył na skale
W samo południe rozpoczęła się uroczysta Eucharystia, której przewodniczył ks. Tadeusz Aleksandrowicz, a homilię wygłosił ks. Piotr Celejewski.
Nawiązując do Ewangelii według Świętego Łukasza (Łk 6, 43-49) o dobrym i złym drzewie oraz dobrej i złej budowie, ks. Piotr tłumaczył, na czym polega wkopywanie się w Słowo Boże. Przypomniał także myśl z konferencji, że progiem w życiu chrześcijanina nie jest śmierć. Progiem jest chrzest. Przez chrzest zostaliśmy zanurzeni w śmierci Chrystusa, w Jego życiu i w Jego zmartwychwstaniu. Jego życie i nasze życie zostało splecione.
– On potrafi przeprowadzić nas przez każdą historię. Do życia wiecznego. Sytego, szczęśliwego, sensownego. I o to się módlmy. Abyśmy potrafili coraz głębiej wkopywać się w Słowo. To znaczy wprowadzać je w czyn. Opierać się na Chrystusie – na skale. Nie na świecie – zachęcał ks. Piotr.
W procesji z darami ołtarza zaniesiono kosz wypełniony po brzegi intencjami złożonymi przez Darczyńców Świątyni na 14. dzień skupienia.
Po Eucharystii wierni wraz z kapłanami odmówili Akt Dziękczynienia i Zawierzenia.
Uroczysta Eucharystia 14. dnia skupienia zakończyła się podziękowaniami ks. Tadeusza Aleksandrowicza dla Chóru Canticum Gratiorum pod przewodnictwem Jacka Jackowskiego, który towarzyszył muzyką i śpiewem całej Liturgii oraz zaproszeniem na poczęstunek do Białego Namiotu dla wszystkich pielgrzymów i Darczyńców.
Goście obecni w Świątyni mogli także obejrzeć na telebimach filmową historię powstawania i lokowania w prezbiterium figury Chrystusa Zmartwychwstałego.
– To był błogosławiony czas – mówili o dzisiejszym dniu skupienia pielgrzymi, którzy skorzystali z zaproszenia na słodki poczęstunek i usiedli jeszcze na chwilę, by porozmawiać i napić się wspólnie pysznej kawy.
Ty też możesz mieć swoją cząstkę w tym dziele