“Skąd w tej kobiecie taka odwaga…”. Prymas Wyszyński o Matce Czackiej w przeddzień wybuchu powstania warszawskiego
On – kapelan okręgu wojskowego AK, w stopniu porucznika, o pseudonimie „Radwan III”. Ona – ociemniała hrabianka, która przywdziała habit franciszkański i jako Matka Elżbieta prowadzi od 1921 roku Zakład dla Ociemniałych w Laskach. Jest rok 1944. Warszawa szykuje się do powstańczej akcji zbrojnej.
Komórka Zakładu dla Ociemniałych w Laskach weszła w strukturę VIII Rejonu VII Obwodu Warszawskiego AK, dowodzonego przez majora Józefa Krzyczkowskiego „Szymona”. Doceniając działalność szpitala wojskowego w Laskach we wrześniu 1939 r., dowództwo AK uznało, że powstańczy szpital najlepiej poprowadzi zakład.
Szpital miał być umieszczony w Domu Rekolekcyjnym. Tam też zaczęto gromadzić wszelki potrzebny do tego sprzęt. Ustawiono łóżka, urządzono salę operacyjną.
Spodziewana wiadomość o wybuchu powstania zastała Matkę Elżbietę Czacką na spacerze w lesie. Ksiądz Stefan Wyszyński, dowiedziawszy się o pomyśle zorganizowania na terenie zakładu szpitala powstańczego, otwarcie wyraził swoje wątpliwości, czy można narażać niewidomych, tak bardzo bezbronnych. Matka Elżbieta zakończyła tę dyskusję krótkim stwierdzeniem: Decyzja podjęta w 1939 roku walki o wolność – obowiązuje i teraz [Relacja Józefa Krzyczkowskiego w: EJD, Matka Elżbieta Czacka i Dzieło Lasek, Lublin 2002, s. 292].
Kilka dni później, 30 lub 31 lipca odbyło się poświęcenie szpitala przez ks. Wyszyńskiego. Po latach już jako Prymas Polski wspomina:
Był to moment, który odsłonił nowe oblicze Matki Róży Czackiej. (…) Patrzyłem wtedy na Matkę i myślałem sobie, skąd w tej kobiecie, (…) taka odwaga, aby wystawiać Dzieło na wszelkie niebezpieczeństwa związane z czynnym zaangażowaniem w Powstanie?… Był tu nie tylko szpital powstańczy, ale i ośrodek aprowizacyjny i centrum dowodzenia, i łączniczki, i szpital cywilny, i wiele innych rzeczy. Matka była jednak zdecydowana, że trzeba okazać postawę mężną, bo tego wymaga w tej chwili świat cały. Taką mi dała odpowiedź, gdy projektowałem, abyśmy zajęli się tylko rannymi z frontu. Odsłonił mi się wtedy zupełnie nowy obraz człowieka, który dotychczas oddany był tylko modlitwie i służbie ociemniałym. I taką postać, taką osobowość widzę do tej pory. Było w niej coś z Traugutta.
Byliśmy tu nieustannie zagrożeni… Rzecz znamienna, że chociaż armaty grzmiały niemal całe noce, gdy wieczorem odmawialiśmy różaniec nic nam nie przeszkadzało. Ani jedno nabożeństwo nie zostało odłożone ze względu na niebezpieczeństwo obstrzału. Wszystkie nabożeństwa odbywały się normalnie. A Matka dla nas wszystkich była źródłem pokoju, równowagi i gotowości służenia. Zawsze gotowa, zawsze czujna [Sympozjum z okazji 50-lecia istnienia Lasek, 16.12.1973 r.].
W pełni świadoma niebezpieczeństw, Matka pokładała ufność nie w ludziach, lecz w Bogu i dlatego zachowywała spokój tam, gdzie inni go tracili. Po wszystkie decyzje przychodzono do niej.
W czasie powstania ujawnił się także szczególny charyzmat ks. Wyszyńskiego. Niósł On pokój i wsparcie wszędzie, gdzie była potrzebna pomoc. Szpital powstańczy, pralnia, piekarnia to były tylko niektóre z miejsc, które kilkakrotnie w ciągu dnia wspierał swoją pomocą.
1 sierpnia o godz. 17.00 dołącz do modlitwy w intencji Powstańców Warszawskich
Na nim spoczywała troska duszpasterska o tych, którzy przebywali w Laskach, a trafiali tu jako ranni lub szukający schronienia dla siebie i bliskich. Był to czas, w którym pomocy duchowej i spowiedzi oczekiwały oddziały udające się do walczącej stolicy: Chodziliśmy […] po alei topolowej […] oddziały powstańców stały w ciszy, czekając, aż zapadnie zmierzch, by iść dalej. Tam ich spowiadaliśmy, przygotowywaliśmy do marszu [Alicja Gościmska, Ryszard Kamiński, Laski w czasie okupacji, 90].
Natomiast w szpitalu polowym – wspomina ks. Prymas w 1960 roku, w kaplicy domu rekolekcyjnego: Spowiadało się zazwyczaj tych, którzy czekali na operację, tutaj, w tej kaplicy…. Dużo krwi wsiąkło w podłogę, na której teraz siedzimy [Op.cit.]
Wspomnienia mówią o ks. Wyszyńskim jako ostoi pokoju i bezgranicznego zaufania Bogu. Jego obecność kształtowała postawę chorych, personelu i niewidomych. Jego niesłychany spokój, wiara […] że wszystko skończy się dla szpitala pomyślnie, były stałym zastrzykiem optymizmu – wspomina “Szymon” Krzyczkowski. – Oddziaływało to na rannych w sposób zadziwiający, a cały personel szpitala […] uzbrajało w łagodność, cierpliwość, wyrozumiałość w stosunku do najbardziej nawet nieznośnych pacjentów.
Pod koniec powstania ks. Wyszyński przynosi ze spaceru po lesie z przywianych z Warszawy spopielonych papierów niedopaloną kartkę, na której dało się odczytać: Będziesz miłował… Zanosi ją na dłoni do kaplicy, pokazuje siostrom i mówi: Nic droższego nie mogła nam posłać ginąca Stolica! To najświętszy apel ginącej Warszawy, apel i testament: «Będziesz miłował»> [Archiwum Instytutu Prymasowskiego, teczka: Powstanie Warszawskie].
Zobacz także:
Więcej o przedwojennych, wojennych i powojennych dziejach Lasek, nazywanych ze względu na swój niezwykły klimat intelektualny i religijny „duchową stolicą Polski” w książce Michała Żółtowskiego “Blask prawdziwego światła”. Wejdź na www.sklep.centrumopatrznosci.pl i zamów!