Rozmawiając z Panią Prezydentową, Karoliną Kaczorowską
Jest mi niezmiernie miło, ponieważ moją rozmówczynią jest Pani Prezydentowa Karolina Kaczorowska, żona ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie, Pana Ryszarda Kaczorowskiego. Witam serdecznie Panią.
Dzień dobry.
Pani Prezydentowo, jaki był cel Pani dzisiejszej wizyty w Centrum Opatrzności Bożej?
Zawsze jak odwiedzam Świątynię Opatrzności Bożej, to po pierwsze idę po prostu prywatnie, do męża, na jego grób. Teraz, gdy czas upływa, jestem bardzo szczęśliwa, że postanowiłam pochować męża w Panteonie Wielkich Polaków, a nie gdzie indziej. To jest miejsce, w którym się żyje, widzi się tutaj ludzi, którzy przychodzą, modlą się. Po prostu jest tutaj serce. I chyba jedną z najbardziej słusznych decyzji, jakie podjęłam w ostatnim czasie, to jest właśnie zostawienie męża właśnie w tej Świątyni Opatrzności i oddanie książek w nakładzie 3,5 tys. do biblioteki uniwersyteckiej w Białymstoku. Im więcej czasu upływa, tym bardziej przekonuję się, że podjęłam dobrą decyzję mimo, że byłam proszona o zmianę decyzji pochówku ze Świątyni, na Wawel. Ale jestem bardzo szczęśliwa, że właśnie nie zrobiłam tego. Ostatnio byłam tutaj na Mszy świętej o 12. Było 11 chrztów świętych. To miejsce żyło, tu było wesoło. I to bardzo pomaga w takich trudnych momentach. Tutaj jest życie, jest dalszy ciąg tego wszystkiego.
Co czuje Pani, odwiedzając to miejsce?
Kiedyś mój mąż powiedział, dosłownie w piątek przed śmiercią, gdy przyjechał do Świątyni Opatrzności Bożej z córką: “Wiesz Jagusiu, na to trzeba sobie zasłużyć, żeby tutaj spocząć”. Ludzie poświęcają życie w różnych dziedzinach. A on uważał, że to miejsce jest przeznaczone dla ludzi, którzy są zasłużeni dla narodu.
A co spowodowało, że jednak zdecydowała się Pani na to, aby Pani mąż spoczął w Panteonie Wielkich Polaków, a nie akurat na Wawelu?
Pamiętam jak zaczęto budować tę Świątynię. Był taki okres, w którym wystąpiły problemy, jeśli chodzi o architekturę tej budowli. A mąż był poproszony przez śp. księdza Józefa Kardynała Glempa o pomoc, by jednak dokończyć budowę i pamiętam, jakie mój mąż miał zdanie. Uważał, że to jest miejsce dla ludzi, którzy poświęcają swoje życie w wielu dziedzinach. Jednak zadecydowały przede wszystkim słowa, które powiedział mój mąż do córki, wtedy w piątek.
Która to już Pani wizyta w Centrum Opatrzności Bożej?
Byłam tutaj już wiele razy. Za każdym razem, gdy jestem w Warszawie, odwiedzam swojego męża. W tym tygodniu to mój drugi przyjazd. Bardzo lubię przyjeżdżać tu na Msze Święte, szczególnie gdy odbywają się chrzty święte dzieci. Wtedy widzę to życie i myślę sobie, że to tak, jakby to jego wnuki były tutaj chrzczone.
Czy uważa Pani, że postępy w budowie Świątyni Opatrzności Bożej są coraz bardziej widoczne?
Tak. Pamiętam, jak byłam tutaj z moimi koleżankami jeszcze wtedy, gdy budowa Świątyni dopiero ruszała. Nie wpuszczono nas wtedy właśnie ze względu na budowę. Teraz jest piękna. Szczególnie dół Świątyni, Panteon Wielkich Polaków i Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. To cudowne miejsce.
Jakie nadzieje wiąże Pani z tym miejscem?
Prosiłam księdza Kazimierza Kardynała Nycza o miejsce pochówku dla męża, bo taka była procedura. Wtedy mój zięć opowiedział mi, że kiedyś rozmawiał z mężem na temat tego, że tatuś chciałby być pochowany właśnie w tym miejscu. Wracaliśmy z popielenia zwłok jego kolegi, który był żołnierzem należącym do armii gen. Andersa i który kupił sobie miejsce na Powązkach. Tam jest tak, że jeżeli jego żona także była w wojsku, to też mogła kupić sobie miejsce. A jeśli nie, tak jak w moim wypadku, to ja bym nie mogła być z mężem. I mąż mi powiedział, że obojętnie gdzie mnie pochowacie, muszę być z mamusią. Więc gdy ja prosiłam o miejsce dla męża, postanowiłam, że nawet gdybym nie dostała tego miejsca w Panteonie dla siebie, to zostawiłabym go tam, bo uważam, że zasłużył sobie na nie. Ale dostałam to miejsce i właśnie jest ono pod moim mężem. To moja nadzieja.
Dziękuję za rozmowę.
Z Panią Karoliną Kaczorowską rozmawiała Martyna Boruszewska