Podpiłowana kierownica – wspomnienie ojca Jacka Salija OP na 40. rocznicę śmierci bł. Jerzego Popiełuszki
Ojciec Jacek Salij, dominikanin, Mistrz Świętej Teologii, w swoim wspomnieniu o błogosławionym Jerzym Popiełuszce pokazuje, że święci są blisko nas, że często wcale nie zwracają na siebie naszej uwagi, ale mają w sobie to “coś”.
W młodości nigdy bym się nie spodziewał, że doczekam dnia, kiedy ktoś z moich znajomych zostanie beatyfikowany. Mieć w oficjalnym kalendarzu liturgicznym Kościoła swojego osobistego znajomego – to naprawdę niezwykłe doświadczenie duchowe.
Gdybym przewidział jego przyszłe męczeństwo oraz beatyfikację, na pewno o wiele więcej zapamiętałbym z tej znajomości. Dzisiaj z pewnym zażenowaniem muszę się przyznać, że wśród znajomych mi księży nie odbierałem go jako kogoś wyjątkowego. Był po prostu takim zwyczajnym, sympatycznym i porządnym księdzem, jakich znam wielu.
Owszem, od czasu, kiedy na odprawianych przez niego mszach za Ojczyznę zaczęły się gromadzić tłumy, a on sam stał się celem bezpardonowych ataków ze strony służby bezpieczeństwa (np. Jerzy Urban był łaskaw napisać o tych mszach: „seanse nienawiści i wścieklizny politycznej”) – rozumiałem, że nie jest mu łatwo. Ale przecież znałem wielu innych księży, którym w naszym komunistycznym państwie nie było łatwo.
Poznałem go, kiedy był duszpasterzem studentów w warszawskim kościele Świętej Anny, a zatem w roku 1979 lub 1980. Niestety, poza tym, że poznałem go na terenie tego duszpasterstwa i że był wobec mnie odrobinę nieśmiały, nic nie pamiętam. Na pewno spotkaliśmy się co najmniej kilkakrotnie (np. jeden raz w kurialnej księgarni), a ja praktycznie nic sobie z tych spotkań nie zapamiętałem. Poza takim ogólnym wrażeniem, że na Księdza Jerzego zawsze reagowałem bardzo pozytywnie.
Szczególnie zapamiętałem go sobie ze zjazdu dla duszpasterzy służby zdrowia, jaki zorganizował w Niepokalanowie 12 kwietnia 1983 r. – terminu jestem pewien, bo mam go zapisany w kalendarzyku. Poprosił mnie o wygłoszenie odczytu na tym zjeździe. Wprawdzie nie pamiętam ani tego, na jaki temat wtedy mówiłem, ani konkretnych okoliczności, w jakich ustalaliśmy temat tego odczytu.
Przewodniczył temu spotkaniu, a potem odwiózł mnie do Warszawy. Pożyczonym samochodem, bo własny oddał wtedy do naprawy. Był bardzo poruszony tym, że mechanik pokazał mu podpiłowaną kierownicę. „Proszę księdza – powiedział mi – wystarczyło trochę szybciej w jakiś głębszy dołek wjechać, żeby zostać w kierownicą w ręku, a samochód byłby na drzewie”. Ten szczegół, o ile mi wiadomo, nie pojawił się podczas procesu jego zabójców. Właściwie tylko to zostało mi w pamięci z całego tamtego zjazdu.
Dlaczego tak się chwalę tym swoim brakiem pamięci? Bo znajomość z Księdzem Jerzym nieodparcie kojarzy mi się z ewangeliczną rozmową w drodze do Emaus. Oczywiście, tamci uczniowie rozmawiali z samym Zbawicielem, Ksiądz Jerzy był tylko Jego sługą. Niemniej ja również nie rozpoznałem, że spotykam się z człowiekiem świętym, a przecież teraz, kiedy tamte spotkania minęły, wiem, że wtedy jednak jakoś „serce mi pałało”. Tak to dzisiaj czuję.
Jacek Salij OP
(tekst był opublikowany w miesięczniku W Drodze w numerze 6 z 2010 roku)
(ur. 1942) – dominikanin, profesor nauk teologicznych, pisarz i publicysta. Jeden z najwybitniejszych polskich teologów katolickich. Związany z Klubem Inteligencji Katolickiej w Warszawie. Wieloletni współpracownik miesięcznika W Drodze, jako autor rubryki “Szukającym drogi” z odpowiedziami na pytania duszpasterskie. Duszpasterz środowisk nauczycielskich związanych z Solidarnością. Odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski w roku 2007 i Orderem Orła Białego w 2022. W 2020 został uhonorowany Specjalną Nagrodą Totus Tuus za całokształt dorobku naukowego, nieoceniony wkład w formowanie katolickich elit oraz pomoc osobom prześladowanym. Autor licznych komentarzy biblijnych i książek teologicznych.