Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski, wyznania
Tę pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski pamiętam doskonale. Przeżywali ją wszyscy, był to temat numer jeden w domach, w urzędach, wśród przypadkowo spotkanych ludzi. Wyczuwano, że zdarzy się coś wielkiego, niezwykłego. Koniecznie chciałam zobaczyć papieża, wyjść mu na spotkanie. O zdobyciu zaproszenia na uroczystą Mszę świętą na ówczesnym Placu Zwycięstwa, dzisiaj Pl. Piłsudskiego, nie miałam co marzyć. Postanowiłam pójść na trasę przejazdu Ojca Świętego.
W sobotę, już na kilka godzin przed przylotem samolotu z Dostojnym Gościem, wyruszyłam w Aleję Żwirki i Wigury. Po drodze kupiłam wiązankę kwiatów, bo wyobrażałam sobie naiwnie, że uda mi się je wręczyć Papieżowi. Dotarłam do charakterystycznego wiaduktu na ulicy, gdzie na razie stały tylko pojedyncze osoby. Po jezdni przechadzali się panowie z ochrony. Na asfalcie leżały kwiaty, ale zdecydowanie nie pozwolono nic dorzucać. Było gorąco. Oczekiwanie przedłużało się, a z komunikatów wynikało, że samolot jeszcze nie wylądował. Tymczasem tłum gęstniał. Sama nie wiem, jak z dobrego miejsca w pierwszym rzędzie dałam się wypchnąć gdzieś na tyły. Mijały kolejne kwadranse. Nagle ludzie ożywili się: – Już jest! Zelektryzowani wiadomością poruszyli się na zajętych pozycjach. Zafalowali, zaczęli się przepychać. Niepotrzebnie! Na płycie lotniska trwała uroczystość powitalna. Trwała i trwała, a upał i zmęczenie coraz bardziej dawały się we znaki. Do oczekujących docierały strzępy informacji: – Po wyjściu z samolotu uklęknął i pocałował polską ziemię! W niejednym oku zakręciła się łza. Jak można Go nie kochać! Nasz Papież, Polak!
Napięcie rosło. Ochrona zaczęła intensywniej przemierzać jezdnię, ustawiać wszystkich pod “sznurek”. Żadnego rzucania kwiatami, wychylania się poza wyznaczone pole. Przemknęła kolumna motocykli, po niej kilka samochodów obsługi. Za chwilę pojawiły się limuzyny rządowe. Zaszumiało od szeptów: – Zaraz tu będzie.
Jeszcze wozy transmisyjne, jeszcze reporterzy z kamerami i aparatami fotograficznymi, i już……biały, odkryty samochód z Ojcem Świętym był w zasięgu wzroku. Samochód jechał wolno. Papież stał, oparty o specjalną balustradkę. Uśmiechał się i błogosławił ludzi znakiem krzyża. Tłum padał na kolana, wiwatowano, machano chorągiewkami, kwiatami. Emocje sięgały zenitu.
Ze wzruszenia płynęły mi łzy. Swoje kwiaty złożyłam na brzegu chodnika. Starałam się zapamiętać każdą sekundę. Wydawało mi się, chociaż były tam setki ludzi, że Papież spojrzał właśnie na mnie. Poczułam się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Zapomniałam o zmęczeniu, o upale. W tamtej chwili nic więcej się nie liczyło.
Przez cały czas trwania pielgrzymki oglądałam wszystkie transmisje ze mszy świętych i spotkań z papieżem. Nie można było inaczej. W upalne czerwcowe dni przez otwarte okna w osiedlowych blokach dudniły echem modlitwy, chóralne śpiewy, a przede wszystkim słowa homilii papieskich. Niezapomniane “Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze Ziemi. Tej ziemi” pozostały nam na zawsze. I od tych słów wszystko się zmieniło. Ludzie poczuli wolność, nadzieję. Uwierzyli, że Polska może wyzwolić się z komunistycznego marazmu.
Ewa Słęcka/COB
Pierwsza pielgrzymka papieża Jana Pawła II do Polski trwała od 2 do 10 czerwca 1979 r. Wizyta przebiegała pod hasłem Gaude Mater Polonia – Raduj się Polsko – Matko Moja. Papież odwiedził Warszawę, Gniezno, Częstochowę, Kraków, Kalwarię Zebrzydowską, Wadowice, Oświęcim, Nowy Targ, Kraków.
Fotogram jest jednym z wielu, znajdujących się na wystawie plenerowej dot. I pielgrzymki Jana Pawłą II do Ojczyzny, którą oglądać będzie można w Dniu Dziękczynienia, 7 czerwca pod Świątynią Opatrzości Bożej.