Kardynał Nycz: Na kolanach dziękuję Opatrzności
16 lat temu, 3 marca 2007 roku Ojciec Święty Benedykt XVI powierzył kardynałowi Nyczowi rządy w archidiecezji warszawskiej. „Za nominację na arcybiskupa warszawskiego wypowiadam trudne »dziękuję«” – notuje metropolita w swoich wspomnieniach.
Obejmuje urząd po arcybiskupie Stanisławie Wielgusie, który złożył w styczniu 2007 r. rezygnację z powodu ciążących na nim i potwierdzonych zarzutów współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL. Kardynał Kazimierz Nycz rozpoczyna kierowanie Kościołem warszawskim po dwóch wielkich poprzednikach: kardynale Józefie Glempie i kardynale Stefanie Wyszyńskim.
– Kiedy patrzę na swoje życie z perspektywy mijających lat – pisze w swoich wspomnieniach – wyraźnie dostrzegam w nim działanie Bożej Opatrzności. Widzę, że wiele wydarzeń, także tych po ludzku niezrozumiałych, z pozoru bez znaczenia, może takich, których nie chciałem, przed którymi się broniłem, ma sens. I za to Opatrzności dzisiaj dziękuję.
Za lata dziecięce
Jestem wdzięczny Bogu za mądrego ojca i mądrą, dobrą matkę. (…) Za chleb na zakwasie, który piekła matka i cudowne święta, na które dostawaliśmy w prezencie pomarańcze. Dziękuję za dobre, chrześcijańskie wychowanie. Za to, że nie czułem się karcony, tylko raczej metodycznie uczony wybierania między dobrem a złem. Pamiętam, kiedy w szóstej klasie szkoły podstawowej podpisałem za mamę uwagę w dzienniczku. Zadowolony z siebie, schowałem dzienniczek pod poduszkę. Kiedy nauczycielka zobaczyła wpis, zaczęła się śmiać. Zdezorientowany, nie wiedziałem, o co chodzi. Okazało się, że pod „moim” podpisem było również zdanie napisane przez moją mamę: „Ja tego nie podpisywałam. Waleria Nycz”. Tę znakomitą lekcję wychowawczą mojej matki, która nie powiedziała na temat mojego zachowania ani jednego słowa, pamiętam do dziś i za nią dziękuję.
Za małą Ojczyznę
Ziemia mojego urodzenia: średniowieczna Stara Wieś jest mi niezmiernie bliska i droga. I taka pozostanie na zawsze, wraz z ludźmi, których zachowuję w mojej pamięci, a których już nie ma. Z kapliczką św. Józefa, przy której lubiłem się modlić i stawem, w którym łowiłem karpie.
Pisząc o dziękczynieniu za małą Ojczyznę, nie mogę nie wspomnieć o mojej rodzinnej parafii z XVI wieku pw. Podwyższenia Krzyża Świętego oraz jej proboszczu, księdzu Szczepanie Wojtyłce. Pamiętam, jak razem z kolegami zbieraliśmy się u niego w pokoju i siedząc w kucki, uczyliśmy się religii. (…) Był kapłanem, który kochał ludzi i umiał żyć dla ludzi. Nigdy nie podnosił na nikogo głosu, a do wygłaszanych kazań był dobrze przygotowany.
Za patriotyczne fundamenty
Do dziś jestem dumny z mojej szkoły o przedwojennych, patriotycznych tradycjach, mojego liceum im. Marii Skłodowskiej-Curie w Czechowicach-Dziedzicach. To z tego czechowickiego liceum poszliśmy po maturze wraz z kilkoma kolegami do seminarium, „na księdza”.
Szczególną wdzięczność kieruję ku moim nauczycielom, a zwłaszcza tym pedagogom, którzy na przekór zaprogramowanej indoktrynacji PRL-u zdobywali się na odwagę mówienia zakazanej prawdy, chociażby o Katyniu czy powstaniu warszawskim.
Za dar największy
Pragnienie bycia księdzem nie było dla mnie olśnieniem, nie przeżywałem wielkich uniesień czy nadzwyczajnych rozterek duchowych. Nie byłem nawet ministrantem! Nigdy też jako dziecko „nie odprawiałem” Mszy świętej, nie przebierałem się za księdza. Dopiero w klasie maturalnej, tak zwyczajnie, zyskałem wewnętrzną pewność, że kapłaństwo to moja droga. I tylko przed oczami miałem mojego proboszcza Wojtyłkę, i chciałem być taki jak on: kochający ludzi, katechizujący młodzież i głoszący kazania.
Do dziś doskonale pamiętam rozmowę kwalifikacyjną z arcybiskupem Karolem Wojtyłą, który przyjmował mnie do seminarium duchownego w Krakowie. Arcybiskup szybko zapamiętywał każdego alumna, często rozmawiał później z każdym z nas osobno, nieraz zadawał bardzo głębokie pytania i obserwował, jak radzimy sobie z odpowiedziami. Nie stwarzał sztucznego dystansu, choć czuło się, że był to wielki autorytet w całym Kościele.
Wcześniej, zanim wstąpiłem do seminarium, widywałem Karola Wojtyłę jedynie podczas wielkich celebr, na uroczystościach, np. na Skałce w Krakowie, na które zabierali mnie niekiedy rodzice. Teraz mogłem zobaczyć go z bliska i lepiej poznać. I za to również jestem Panu Bogu ogromnie wdzięczny. (…)
Jako kapłan dziękuję za możliwość sprawowania sakramentów, przede wszystkim Eucharystii i pokuty. To bowiem w życiu księdza jest najważniejsze. Tylko on może wypowiedzieć słowa: „To Ciało Moje. To Krew Moja”. I tylko on może powiedzieć: „rozgrzeszam, przebaczam, idź w pokoju”. Za możliwość pośredniczenia między człowiekiem a Bogiem, za to wielkie misterium powołania będącego „tajemnicą, która nieskończenie przerasta człowieka”, na kolanach dziękuję Opatrzności.
W 16. rocznicę nominacji kard. Kazimierza Nycza na pasterza naszej archidiecezji otaczajmy Go naszą modlitwą.
Kardynał Kazimierz Nycz – arcybiskup metropolita warszawski, inicjator budowy Centrum Opatrzności Bożej oraz dorocznych obchodów Święta Dziękczynienia.
Urodził się w 1950 r. W 1973 r. przyjął święcenia kapłańskie. Od 1988 r. sprawował funkcję biskupa pomocniczego krakowskiego. W 2004 r. został wybrany ordynariuszem diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. 3 marca 2007 r. przyjął nominację na arcybiskupa metropolitę warszawskiego. W listopadzie 2010 r. otrzymał godność kardynała. Aktywnie współpracuje z ludźmi kultury i sztuki.
W lutym 2023 r. został powołany przez papieża Franciszka na członka Dykasterii Kultury i Edukacji.
*Wybrane fragmenty wspomnień kardynała Kazimierza Nycza pochodzą z książki „Dziękujemy Opatrzności”. Książka jest dostępna tylko u nas.
>>TUTAJ<< możesz ją zamówić.