“Co chce ta polska świnia?”. Wspomnienie św. Maksymiliana Marii Kolbego
Gdy 19 września 1939 roku o. Kolbe zostaje aresztowany wraz z grupą swoich współbraci, mówi do nich: „Odwagi, jedziemy na misje!”. 14 sierpnia 1941 r., w wigilię święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, oddaje życie za współwięźnia z Auschwitz.
Po aresztowaniu we wrześniu 1939 roku o. Maksymilian przebywa kolejno w trzech obozach: w Łambinowicach, Gębicach i Ostrzeszowie, skąd 8 grudnia (w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny) zostaje uwolniony i wraca do Niepokalanowa. Schronienie w tym miejscu znajduje prawie 2 tys. osób, w tym spora grupa Żydów. Ojciec Maksymilian organizuje szpital, piekarnię, aptekę, by umożliwić ludziom przetrwanie.
Nadchodzi tragiczny rok 1941. 17 lutego. Wspomina jeden z zakonników, brat Iwo:
Pamiętam, kiedy w 1941 roku do Niepokalanowa przyjechały cztery czarne samochody gestapo. Wysiadło z nich trzech Niemców w mundurach i jeden w cywilu. Zadzwoniłem z furty do ojca Maksymilian. Powiedział wtedy do mnie: „Dobrze, dobrze dziecko. Maryja…”. To były jego ostatnie słowa, jakie słyszałem.
Ojciec Maksymilian trafia na Pawiak, a stamtąd 28 maja 1941 roku do Oświęcimia. Dostaje numer obozowy 16670. Ciężko pracuje, pcha wozy z gliną, ścina drzewa, nosi ciężary, przewozi martwe ciała i układa je na spalenie, modląc się za dusze zamordowanych za wstawiennictwem Maryi.
Współwięźniowie mówią o nim: Nasz mały ojciec. Pewnego dnia z bloku o. Kolbego ucieka jeden z więźniów. Kara jest surowa. Komendant obozu co dziesiątego skazuje na śmierć głodową. Jednym z wyznaczonych jest Franciszek Gajowniczek. Ojciec Kolbe występuje z szeregu. Niemcy są zaskoczeni: „Co chce ta polska świnia?” – pyta jeden z oprawców. Ojciec Maksymilian odpowiada mu w jego rodzimym języku: „Jestem polskim katolickim księdzem. Chcę umrzeć za niego”.
Niemcy godzą. Ojciec Kolbe trafia do bunkra głodowego. Siedzi oparty o ścianę i głośno się modli. A więźniowie wraz z nim. Po 2 tygodniach bez jedzenia i picia, wstrzyknięto mu dawkę fenolu. W wigilię Wniebowzięcia Matki Bożej, 14 sierpnia 1941 roku umiera.
Jeden ze strażników wspomina poźniej:
Kiedy otwarłem żelazne drzwi, już nie żył. Oblicze jego było nadzwyczaj promienne. Oczy szeroko otwarte i skupione na jednym punkcie. Cała postać była jakby w ekstazie. Nigdy tego nie zapomnę.
O życiu i niezwykłych dziełach ojca Maksymiliana opowiada książka znanego dziennikarza Tomasza Krzyżaka. Publikacja jest dostępna tylko u nas. >>TUTAJ<< sprawdź, jak ją otrzymać