Muode koty, czyli rap dla Jezusa
Muzyka chrześcijańska musi być nastrojowa i grzeczna? Wcale nie! Energetyzujące dźwięki i pełne buntu teksty też mogą podobać się Bogu.
Kto śpiewa, ten dwa razy się modli – mówił święty Augustyn. Ale czy rap też może być modlitwą? Zespół Muode Koty udowodnił, że jak najbardziej! W niedzielę 2 czerwca, przy Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie, już pełnoletnie kocury (debiut w 2016 r.) rozgrzały publiczność swoim energetycznym występem. Koncert był jedną z wielu atrakcji XVII Święta Dziękczynienia.
– Wiara może nie jest dziś tak popularna, jak była w moim pokoleniu, które nazywano pokoleniem JP2 – mówił Kamil Narloch, 45-latek z Gdyni. – Tym bardziej cieszy, że ci chłopacy otwarcie mówią o Jezusie przez rap.
Ich specjalność to rozkręcanie imprez bez względu na pogodę czy miejsce. Rapują z taką samą mocą w klubach, na festynach i wielkich scenach festiwalowych. Tym razem też dali radę. Jeden z utworów, który przyniósł Muode Koty popularność, głosi: „Zrobimy tu szum, robimy raban, banda młodych kotów na scenę napada”.
– Ziomki nie rzucają słów na wiatr i nie są to zwykłe, udomowione mruczki. Umieją zaryczeć jak lwy – zachwycała się Danka, tegoroczna maturzystka spod Warszawy.
Wśród słuchających było trochę młodzieży z kolczykami w uszach i nosach oraz w ciuchach, których zapewne nie pochwaliłaby żadna siostra katechetka. Jak widać, nastoletni bunt i chwalenie Boga mogą iść w parze.