Paweł Bębenek i Oratorium ku czci św. Stanisława Papczyńskiego [nasz wywiad]
– Nieszpory będą przede wszystkim wyrazem wdzięczności za ojca Stanisława i księży marianów. Ale mam też nadzieję, że słuchacze odpoczną i zanurzą się w delikatnych dźwiękach, pełnych Obecności Słowa – mówi Paweł Bębenek, kompozytor „Oratorium ku czci św. Stanisława Papczyńskiego”. Premiera już w niedzielny wieczór, 4 czerwca. Oratorium będzie ważnym akcentem XVI Święta Dziękczynienia.
Red. Jak się Pan czuje przed premierą Oratorium „Omnia in Caritate” w Świątyni Opatrzności Bożej? To już za trzy dni…
Paweł Bębenek: Każde przejście z wyobraźni kompozytora w realne spotkanie z dźwiękiem jest ekscytujące. Tak też jest tym razem, ale radość usłyszenia swoich pomysłów jest multiplikowana dzięki liczbie wykonawców, a przede wszystkim nieprzypadkowych osób, doskonale znających treść muzyki i próbujących tą treścią żyć.
W „Oratorium” wystąpi ogromny zespół. Na scenie pojawi się ponad 120 osób. Czy woli Pan pracować z tak dużymi zespołami czy raczej w grupach bardziej kameralnych?
Zawsze duży zespół jest wyzwaniem dla dyrygenta, ale chyba największą trudnością przy tego typu realizacjach jest dla mnie brak czasu na stworzenie wykonawcom warunków do głębszego wejścia w relacje jako zespół, bo muzyka nie jest głównym celem tego projektu, ale treść, którą muzyka wyraża.
I dlatego bezcenne jest, niezależnie od liczby wykonawców, jeśli mamy czas na zbudowanie zespołu opartego na indywidualnych relacjach. Z tego punktu widzenia chyba łatwiej pracować z małym składem, ale duży ma za to bardzo ciekawe możliwości brzmieniowe.
Pobierz >>TUTAJ<< elektroniczne zaproszenie na „Oratorium”
Jak powstawała partytura do „Oratorium”?
Partytura powstawała w warunkach domowych, w obecności żony Laury i najmłodszego syna, Karola, ale też w klasztorze bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej. Idealnie byłoby mieć komfort i ciszę przy tego rodzaju pracy :), ale życie ma swoje priorytety, dla mnie to rodzina.
Jaki jest Pana ulubiony zestaw instrumentów? W „Salutaris Hostia” brzmi np. harfa celtycka. Jakie instrumenty usłyszymy w „Oratorium”?
Moim ulubionym instrumentem jest głos człowieka. Dobór instrumentów w „Oratorium ku czci św. Stanisława Papczyńskiego” został uwarunkowany przede wszystkim słowem, jakie zostało zebrane przez ks. Rafała Zalewskiego MIC, autora libretta, ponieważ zadaniem tego typu muzyki jest przybliżyć słuchającym treść Słowa. Więc oprócz akompaniujących instrumentów smyczkowych usłyszymy też dźwięki instrumentów dętych drewnianych i blaszanych oraz harfy, kotłów, dzwonków i dzwonów rurowych.
Co się wydarzyło podczas pisania „Oratorium”?
Przede wszystkim nastąpiło spotkanie z osobami znającymi ojca Papczyńskiego jako patrona rodzin pragnących potomstwa.
A co w szczególny sposób zafascynowało Pana w osobie św. Stanisława Papczyńskiego?
Dla mnie Papczyński jest wielkim retorem, osobą jakże aktualną w obecnej sytuacji – uczącą dialogu, porozumienia oraz sztuki używania słowa. Podobnie dzieje się w muzyce sakralnej, czyli w materii, którą na co dzień się zajmuję.
Niesamowitym odkryciem była dla mnie także świadomość, że ojciec Papczyński przebywając u boku króla Sobieskiego, musiał znać świetnej jakości muzykę.
Jak długo powstawał utwór?
Muzyka była pisana kilka miesięcy, o wiele za mało, żeby stanąć z boku i przyjrzeć się jej z dłuższej perspektywy 🙂 Jak każdy owoc, ona także potrzebuje czasu, żeby dojrzeć. W tym przypadku w moim sercu.
Skąd fascynacja muzyką liturgiczną?
To pytanie na osobną rozmowę. Twórczość zaczęła się od fascynacji śpiewem w małym kameralnym zespole, a przede wszystkim miała swój początek w spotkaniu z Laurą, wykształconym muzykiem. To ona pomogła mi odnaleźć moją tożsamość, odkryć w sobie wrażliwego na piękno muzyka.
Kiedy doświadczyłem wielogłosu renesansowej harmonii w małym zespole, dającym właśnie możliwość relacji, odnalazłem swoją tożsamość. W taki sposób do dziś staram się pracować z małymi czy większymi grupami, zwracając przede wszystkim uwagę na „liturgiczność”, relacyjność muzyki. Bez nich muzyka zostaje tylko nutą…
Ten rodzaj muzycznej ekspresji, który wybrzmi w „Oratorium” określiłby Pan jako…?
Nieszpory będą przede wszystkim wyrazem wdzięczności za ojca Stanisława i księży marianów. Ale mam też nadzieję, że słuchacze odpoczną i zanurzą się w delikatnych dźwiękach, pełnych Obecności Słowa. Oratorium stało się wręcz terminem profanum mimo, że ma chrześcijańskie korzenie. Cieszę się więc, że wieczorną porą oddamy się prowadzeniu Słowa w Oficjum o Ojcu Stanisławie w formie modlitwy całego Kościoła.
Wiele Pańskich utworów funkcjonuje zupełnie anonimowo w przestrzeni publicznej. Ludzie odczuwają głębokie wzruszenie, modląc się tą muzyką, ale nie mają zielonego pojęcia, że skomponował ją Paweł Bębenek. Czy nie przeszkadza to Panu?
To rzeczywiście ciekawe, że w sytuacji ogólnie dostępnych mediów, choćby internetu, zdarzają się osoby nieznające autora muzyki, którą wykonują. To chyba tylko dobrze świadczy o dźwiękach powstających w tęsknocie mojego serca za Ciszą, Prawdą i Dobrem. Mam wrażenie, że moja intuicja myślenia o muzyce jako narzędziu, pretekście do wyrażania głębszych treści i prawd, się sprawdza.
Jednak czasem męcząca bywa ignorancja osób publikujących w mediach moją muzykę, czy to bez zgody autora, czy też z własnymi korektami treści lirycznej bądź muzycznej.
Jak widzi Pan swoją twórczość?
Cieszę się niezmiernie, że Dobry Bóg dał mi narzędzie będące moją miłością, radością. Czas pokaże, jakiego rodzaju to twórczość. Sądząc jednak po liczbie tłumaczeń na języki niezwykle ciekawe (choćby indonezyjski, syryjski, tajwański) i inne języki znane na świecie, wydaje mi się, że to potwierdza dobry sposób myślenia na temat mojego miejsca w Kościele jako kompozytora.
Dziękuję za rozmowę.