Monumentalna figura Chrystusa
Podczas XVI Święta Dziękczynienia, 4 czerwca, wierni po raz pierwszy zobaczą nową aranżację ściany ołtarzowej, wysokiej na ponad 30 m, a szerokiej na 19,5 m w linii prostej. Centralne miejsce zajmie umocowana na ścianie ponad 8-metrowa figura Chrystusa Zmartwychwstałego. Praca nad jej przygotowaniem trwała ponad rok. Do powstania samego projektu wykorzystano trzy tony stali, kilka metrów sześciennych drewna i osiem ton gliny.
Ks. Kardynał Kazimierz Nycz postawił przed rzeźbiarzami zadanie, aby dzieło wyrażało istotę Bożej Opatrzności w tajemnicy Zmartwychwstania. Metropolita warszawski kardynał zasugerował też, że kompozycja ma być bardzo prosta, bez dodatkowej dekoracji, a jednocześnie wymowna, mająca dużą siłę przekazu.
Wykonania tego przedsięwzięcia podjął się prof. Adam Myjak, jeden z najwybitniejszych współczesnych artystów i wieloletni rektor ASP w Warszawie. „Kiedy otrzymuje się prośbę o zaaranżowanie ściany
ołtarzowej w tak ważnej dla naszej Ojczyzny świątyni, nie można tak po prostu odmówić. Przecież to jakby tworzyć na Wawelu albo na Jasnej Górze!” – wyznaje prof. Myjak.
Do pracy nad realizacją tego wyjątkowego projektu Profesor zaprosił swoich utalentowanych asystentów – Kingę Smaczną-Łagowską i Alberta Mikołaja Kozaka oraz studentów z Wydziału Rzeźby warszawskiej ASP.
Ty też możesz mieć swoją cząstkę w tym dziele.
Wesprzyj prace w prezbiterium!
Wizja artystyczna
Rzeźba przedstawiająca postać Chrystusa Zmartwychwstałego umieszczona jest w centralnym miejscu na ścianie prezbiterium na tle złotego pasa, mającego początek przy posadzce prezbiterium i koniec przy świetlikach na samej górze ściany. Pas o szerokości 411 centymetrów, dokładnie takiej jak ołtarz, stanowi jego wizualne przedłużenie i symbolizuje drogę prowadzącą do nieba. Nad głową figury znajduje się struktura dyskretnie symbolizująca krzyż.
Twórca dzieła, prof. Adam Myjak żartobliwie powiedział, że jego zdaniem to spotkanie plastyczne różnych elementów powinno być intrygujące, właściwie nietypowe, trochę może odważne. Wyraził przy tym nadzieję, że „rzeźba przyjmie się w Świątyni i już za sto lat przyzwyczaimy się”.
Trudy i radość tworzenia
Warunek, aby pochylona i zaokrąglona ściana Świątyni utrzymała tak monumentalną konstrukcję, stał się największym wyzwaniem przy projektowaniu. Zawieszona osiem metrów nad prezbiterium ośmiometrowa rzeźba sama wychyla się jeszcze o mniej więcej 10 stopni w kierunku wiernych. Ze względu na ciężar i stabilność całej konstrukcji nie mogła zostać wykonana w metalu, lecz w odlewie z żywic.
Prace rozpoczęto od rysunków, szkiców i wizualizacji. Pierwsze etapy żmudnej i czasochłonnej realizacji wewnętrznego stelażu 8-metrowej figury Chrystusa wykonano w pracowni przy Krakowskim Przedmieściu. Realizacja tak ogromnej figury wymagała dostosowania pomieszczenia: ustawienia rusztowań, zgromadzenia niezbędnych materiałów i narzędzi.
Następnym istotnym momentem był zabieg przeniesienia obrysu sylwety modela w skali docelowej 1:1 za pomocą rzutnika na ścianę pracowni.
Na początku wykonano potężną stalową podkonstrukcję utrzymującą rzeźbę. Zespawano ją z ciężkich dwuteowników typu HEB, opierających się podłogę i sufit, przenoszących swój ciężar na ściany tak, aby taka podkonstrukcja wytrzymała kilkanaście ton materiałów. Dopiero na takim stabilnym stelażu, można było zacząć pracę nad właściwą konstrukcją samej rzeźby, również stalową. Wykorzystano parę tysięcy odcinków prętów, profili, o różnej średnicy i rozmaitej długości. Złożono właściwą siatkę, która rysowała formę, cały kształt figury.
Następnie każdy z paru tysięcy elementów należało obłożyć drewnem, szczapami i listewkami. I do tego zamocować krzyżyki rzeźbiarskie, które mają na celu utrzymać bryłę, aby się nie zsuwała, szczególnie na tak olbrzymiej powierzchni. Wszystkie wolne przestrzenie wewnątrz rzeźby wypełniono styropianem, uszczelniono pianką i siatką metalową. Wreszcie na tak przygotowaną formę można było zacząć narzucanie ponad 6 ton gliny i właściwe jej formowanie.
Wszystkie te działania odbywały się pod czujnym okiem profesora Adama Myjaka.
Kinga Smaczna-Łagowska opisała technikę użytą podczas etapu pracy w glinie, który według artystki jest najprzyjemniejszy, ale również najtrudniejszy, ponieważ rzeźbienie w tym materiale, budowanie bryły, napięć ciężaru formy niesie ze sobą duże wyzwania.
Równoczesne dbanie o zachowanie plastyczności gliny, czyli ciągłe nawilżanie wodą, spryskiwanie, namaczanie, zawijanie w folię (by zabezpieczyć rzeźbę przed wysychaniem) przy tak olbrzymim projekcie wymagało naprawdę bardzo dużego nakładu pracy i czasu. Największą trudność sprawiała przede wszystkim skala rzeźby. Na jej powstanie figury zużyto trzy tony stali, kilka metrów sześciennych drewna i osiem ton gliny.
To wielkie wyzwanie wymagało ogromnej dyscypliny, całkowitego zaangażowania się w proces, skupienia i oddania się tej realizacji. Po raz pierwszy artyści mieli okazję pracować w tak dużym 10-osobowym zespole. A to z kolei wymagało niezwykłego porozumienia i rozumienia siebie nawzajem, precyzyjnego przekazywania, myśli, uwag, korekt i trzymania się wcześniej przyjętych ustaleń. Koniecznością stało się wypracowanie w działaniach pewnego systemu tak, aby praca nad rzeźbą przebiegała sprawnie i bezkolizyjnie.
„Oni wszyscy byli wspaniali…”
„Chciałbym podziękować za naszą współpracę Kindze, Albertowi, Frankowi, Mateuszowi, Kajetanowi i wszystkim studentom. To był dla mnie wyjątkowy czas, także najpiękniejszy w mojej karierze dydaktycznej. Nigdy jeszcze nie mieliśmy takiego poczucia, że wszyscy pracujemy, wszyscy się uczymy i pokonujemy przeszkody, które piętrzą się przed nami w trakcie budowy, właśnie tak mówię – budowy, bo tak ogromna była skala tej pracy” – podsumował prace prof. Adam Myjak.