Pączki u Prymasa Wyszyńskiego
Dziś tłusty czwartek, „pączkowy” dzień, ale mnie ten smakołyk nieodmiennie kojarzy się z osobą Prymasa Wyszyńskiego – wspomina pan Jan, który jako student uczestniczył w spotkaniach z młodzieżą na Miodowej. Do legendy przeszło serwowanie współbiesiadnikom pączków na… widelcu.
Na wielu zdjęciach, zwłaszcza tych, które przedstawiają ks. Stefana Wyszyńskiego prywatnie, na wakacjach, podczas spotkań w gronie przyjaciół i najbliższych współpracowników, widać na jego twarzy miły, powściągliwy uśmiech, jest odprężony i zadowolony. A w otoczeniu dzieci – rozpromieniony – notuje w swojej książce o Prymasie Janusz Kotański.
Gości uderzały skromne i proste posiłki podawane u Prymasa na co dzień. Najbardziej lubił kluski ziemniaczane na mleku i placki ziemniaczane. Ze słodyczy – pączki. Zjeść ich mógł dużo, a do legendy przeszło serwowanie przez niego współbiesiadnikom kolejnych pączków na… widelcu.
W niekonwecjonalnej biografii Wyszyńskiego “Najbardziej lubił nasturcje” przedstawiającej nieznane fakty z życia Grzegorz Polak pisze: Sam przy stole w swojej rezydencji prymasowskiej w Warszawie był przemiłym gospodarzem. Nie tylko opowiadał dowcipy, ale do nich prowokował. Domowników pytał, czy nikomu niczego nie brakuje, sam im nakładał na talerz, częstował jabłkami, które dla nich obierał.
O gościnności Prymasa mogli się przekonać studenci, którzy przychodzili do niego na słynne pączki. Kardynał krążył wokół stołu, nadziewał widelcem pączki i częstował wygłodniałą studenterię. Sam nie był wybrednym smakoszem, jadł, co podano. (…) Wyznawał zasadę swojego ojca, że wstaje się od stołu, kiedy można jeszcze coś zjeść.
W rozmowie z Mileną Kindziuk Krzysztof Gołębiowski, obecnie znawca życia Kościoła i Prymasa Wyszyńskiego, a kiedyś uczestnik Duszpasterstwa Akademickiego przy kościele Świętego Krzyża tak wspomina te studenckie spotkania: Na długich stołach stały patery z piramidami pączków – z dżemem z dzikiej róży. Zdarzało się nieraz, że Ksiądz Prymas, widząc, iż u kogoś na talerzu nie było pączka, brał go widelcem z patery i podawał tej osobie, mówiąc z powagą: „Jedz, bracie, żebyś nie wyszedł głodny od Prymasa!”.
Pamiętam, że te pączki się mnożyły, siostry wciąż je donosiły, a my dość szybko niemal nie mogliśmy się ruszyć z przejedzenia. Kiedyś na zakończenie takiego spotkania Prymas powiedział: „Poczekajcie, jeszcze każdy z was dostanie ode mnie kromkę chleba”. Rozległ się głośny jęk albo i pomruk, bo nikt już nie był w stanie nic zjeść. Tymczasem okazało się, że chodziło o książkę kard. Wyszyńskiego „Kromka chleba” – były to rozważania na każdy dzień roku. I każdy z nas rzeczywiście opuścił rezydencję przy Miodowej z jedną „Kromką chleba”*.