Opatrzność Boża działa w naszym życiu – mówią Marta i Mariusz Szymeczkowie, świętujący 15-lecie swojego małżeństwa
– Dziękujemy gorąco Opatrzności Bożej za wszelkie łaski i miłość miłosierną, zawierzamy Jej rodzinę naszą i rodzinę całej ludzkości. Prosimy o wypełnienie się woli Bożej i miłosierdzie dla nas i całego świata – mówią Marta i Mariusz Szymeczkowie z Bielska-Białej, którzy w tym roku w Świątyni Opatrzności Bożej będą świętować 15. rocznicę swojego ślubu.
Od pierwszego wejrzenia
W żonie zakochał się od pierwszego wejrzenia. Zobaczył jej zdjęcie w telefonie koleżanki. Wyglądała pięknie, ale twarz miała smutną… Pomyślał, że chcę ją poznać i rozweselić. – Chodziłem nawet specjalnie na uczelnię koleżanek na ich wykłady, żeby ją zobaczyć na żywo – uśmiecha się pan Mariusz. – Po zaaranżowanym spotkaniu poznaliśmy się wreszcie na studenckim czwartku, na dyskotece w nieistniejącym już bielskim klubie „Klimat”. Tak zaczęło się nasze randkowanie. Na którymś z kolejnych spotkań poszliśmy do kościoła. I tam poprosiłem Boga, żeby to właśnie ona została moją żoną. Była piękna, czarująca, z promieniującym uśmiechem i błyskiem w oczach, a przy tym cicha, skromna i radosna. Wspanialszej narzeczonej nie mogłem sobie wymarzyć.
Najpiękniejszy prezent urodzinowy
Oboje mieszkają od urodzenia w Bielsku-Białej. – Dopóki się nie zakochałem, nigdy nie myślałem o małżeństwie – mówi pan Mariusz. – Był czas, że chciałem zostać księdzem i przez 3 lata uczyłem się w krakowskim seminarium duchownym. Jednak jeszcze zanim się poznaliśmy, odszedłem.
– Po trzech miesiącach od naszego poznania z Martusią, zaręczyliśmy się, a w dniu moich urodzin (żeby mieć większe szanse na pozytywną odpowiedź) oświadczyłem się – wspomina z uśmiechem. – Martusia sprawiła mi największy prezent, przyjmując moją prośbę. Półtora roku później odbył się nasz ślub: 19 stycznia we wspomnienie św. Mariusza i św. Marty (naszych imiennych patronów), małżonków i męczenników za czasów Dioklecjana. Data nie była przypadkowa jak zresztą wiele innych sytuacji, w których odnajdywałem zawsze działanie cudownej i miłosiernej Opatrzności Bożej.
Czuję i widzę Jej działanie
– Począwszy od mojego urodzenia aż po dzień dzisiejszy bardzo często czuję i widzę działanie Bożej Opatrzności – mówi pan Mariusz. Jest siódmym z ośmiorga dzieci Anny i Bronisława. – Podczas ciąży mojej mamy (ze mną w jej łonie) lekarz zalecał usunięcie płodu (czyli mnie), gdyż miałem rzekomo urodzić się bardzo chory – wspomina. – Na szczęście i jak wierzę tylko dzięki łasce Bożej, mama go nie posłuchała i zmieniła lekarza, który jednak się mylił. Tak też z pomocą Bożą urodziłem się zdrowy i duży. Dziecko ważyło 4600 g i było jednym z największych noworodków urodzonych w szpitalu. Otrzymało imię Mariusz. – To imię kojarzy mi się z Marią (i jej uszami) – żartuje pan Mariusz. – Wydaje mi się, że jestem szczególnie oddany Maryi i wiele Jej zawdzięczam.
Cuda narodzin
– Byłem przy każdym z porodów naszych dzieci nawet, gdy pojawiła się pandemia Covid-19, a porody rodzinne w naszym mieście były niemożliwe – wyznaje pan Mariusz. – Dlatego nasza Faustynka przyszła na świat w Żorach, oddalonych ok. 50 km od Bielska-Białej – żona upierała się, że beze mnie nie urodzi.
Córeczki: Zosia i Danusia, które przyszły na świat 11 lat temu, były wcześniakami – ważyły każda nieco ponad 2 kg. Jedna z nich dostała orzeczenie o niepełnosprawności przez pierwszy rok życia – po urodzeniu miała tylko 3 punkty w skali Apgar, po pierwszej minucie nie oddychała, serce lekko biło, była sina. – Zbiegłem po porodzie do kaplicy szpitalnej i ofiarowałem ją Bogu, aby uczynił z nią, co tylko chce, ale błagałem, żeby żyła – mówi ze wzruszeniem pan Mariusz.
Z powodu słabszego jak na swój wiek rozwoju, nie umiała się nawet obrócić na bok w wieku 8 miesięcy i odstawała znacznie od siostry. Ale potem nastąpił przełom: szybko nadrobiła zaległości i po nadgonieniu raczkowania, nagle zaczęła chodzić, później biegać… – To taki „mały”, a jednocześnie ogromny cud modlitwy, odprawianych w jej intencji Mszy św. i wiary wielu ludzi, m. in. babci, bo dobrze wiemy, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych – zapewnia z przekonaniem pan Mariusz.
Szafarz nadzwyczajny
W 2018 roku, kilkanaście miesięcy przed pandemią, pan Mariusz został wybrany na nadzwyczajnego szafarza Komunii Świętej. Mówi, że dzięki temu doświadczył cudu uczestnictwa w codziennej Eucharystii nawet, gdy podczas szczytu pandemii prawie wszystkie kościoły były pozamykane. On jako jeden z nielicznych mógł z kapłanami uczestniczyć w Triduum Paschalnym. – A potem – wyznaje – mogłem przynieść Chrystusa ukrytego w Hostii Świętej mojej żonie, mamie i dzieciom.
Na co dzień
Mieszkają wszyscy razem z mamą w jednym domu i zbierają pieniążki, aby wreszcie kiedyś wybudować swój własny dom. Na co dzień pani Marta zajmuje się dziećmi i domem. Z wykształcenia jest nauczycielką języka polskiego, uczyła w szkole, a teraz pracuje i wychowuje dzieciaki w domu. W wolnych chwilach zajmuje się dekorowaniem i aranżacją wnętrz oraz rękodziełem. Pan Mariusz z wykształcenia teolog – katecheta pracuje w branży handlowej. Działa nie tylko jako szafarz nadzwyczajny Komunii Świętej (szczególny ustanowiony dla chorych), ale także jako społecznik, który lubi pomagać ludziom. Jest zastępcą przewodniczącego Rady Osiedla, działa też w kilku innych organizacjach i w fundacji. Jego pasją jest akwarystyka – wielkie akwarium domowe i ogrodowe oczko wodne to przedmiot jego dumy i „oczko w głowie”. Ale to nie wszystko! – Czasem piszę wiersze, rzadziej jakąś prozę – wyznaje pan Mariusz. – Można mnie znaleźć i poczytać na Facebooku.
Przepraszać, wybaczać, przytulać
– W zasadzie nie mamy recepty na udany związek – mówi pan Mariusz. – Każdy człowiek ma swoją drogę do Boga i zawsze znajdzie się ktoś (diabeł), kto będzie chciał zniszczyć ten związek. W każdej radości, a szczególnie w każdym kryzysie staramy się modlić zarówno wspólnie, choćby krótka modlitwą, i indywidualnie, przepraszać się wzajemnie, wybaczać, dużo przytulać oraz jeśli się da – całować:)
Dlaczego Świątynia?
O Świątyni Opatrzności Bożej Państwo Szymeczkowie dowiedzieli się przez internet oraz z dostępnych w parafii materiałów. Pragną w tym miejscu świętować swoje gody, bo jak mówią: „tylko i wyłącznie dzięki Opatrzności Bożej się urodziliśmy, spotkaliśmy, pobraliśmy i mamy względem Niej wielki dług oraz wieczną wdzięczność”.
Potomstwo…
– Nasze dzieci to kolejno Szymon (żartowałem w dniu ślubu, że chciałbym mieć 12 apostołów), bliźniaczki: Zosia i Danusia, dalej Faustynka, urodzona dwa dni po święcie św. Faustyny, a w Święto Matki Boskiej Różańcowej i Anielka – wylicza pan Mariusz.
– Wiele próśb kierowaliśmy przez Maryję i różaniec do Boga m.in. o szczęśliwe rozwiązanie – mówi pan Mariusz. – Pokładamy wielką ufność w Miłosierdziu Bożym. Córce Zosi ponoć kilka lat temu przyśniła się Maryja, która prosiła, aby codziennie odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego.
Najmłodsza Anielka urodziła się w dniu Anioła 30 października. Jej patronką jest bł. Aniela Salawa.
Każde z dzieci jest wyjątkowe i każde ma inne talenty. Jedno bardzo kocha zwierzęta, przyrodę, lubi recytować wiersze, inne ma talent sportowy, inne aktorski, kolejne matematyczno-fizyczny, jeszcze w innym objawia się talent społeczny czy informatyczny i niesamowite poczucie humoru. – Z wychowaniem tak licznej gromadki jest różnie, każdy ma inne zdanie, inne plany, czasem jest bardzo ciężko, ale zazwyczaj bardzo ciepło, przytulnie i radośnie – podsumowuje tata wspaniałej piątki dzieciaków.
Pomoc przychodzi z góry
– Nie sposób powiedzieć, że zawsze jest pięknie i kolorowo, bo „Diabeł jak lew ryczący patrzy, kogo pożreć” – mówi pan Mariusz. – Bardzo często widzimy, jak szatan chce zniszczyć nie tylko naszą rodzinę, jak nam i innym przeszkadza, jak próbuje wiele rzeczy popsuć. Na szczęście zawsze z Bożą pomocą przychodzi Maryja i Opatrzność Boża, której zawierzamy całe swoje życie, życie naszej rodziny oraz rodziny świata całego oraz Św. Michał Archanioł, który pomaga w walce ze złem.
Zobacz także: