Leczyli rany zbolałych serc. Będą bohaterami XVII Święta Dziękczynienia
Św. Jadwiga Królowa, bł. Edmund Bojanowski i bł. ks. Jerzy Popiełuszko – te trzy osoby będą bohaterami tegorocznego Święta Dziękczynienia. Trzy odmienne epoki, trzy odmienne stany, a jednak tak wiele ich łączy.
Święto Dziękczynienia obchodzone w tym roku pod hasłem „Dziękujemy za służbę człowiekowi” będzie okazją do uczczenia 650. rocznicy urodzin św. Jadwigi Królowej, 25. rocznicy beatyfikacji bł. Edmunda Bojanowskiego oraz 40. rocznicy śmierci bł. Jerzego Popiełuszki. Relikwie św. Jadwigi dołączą do grona 21 polskich świętych i błogosławionych czczonych w wilanowskiej Świątyni.
Polsce oddała wszystko
Przyjmuje koronę polską, mając zaledwie 10 lat. Wszystkie swoje klejnoty zapisuje w testamencie na odnowienie Akademii Krakowskiej. Ogromną część swoich osobistych dochodów przeznacza na fundowanie przytułków i szpitali. Święta Jadwiga Królowa. Umiera w gorączce połogowej, mając 25 lat.
Za co podziwia i za co ukochał naród tę najbardziej popularną wśród wszystkich warstw i stanów świętą, na której grobie działy się liczne cuda? Opowieść o złotej sprzączce od buta ofiarowanej biedakowi na leczenie żony to tylko jedna z wielu historii przechowanych w pamięci pokoleń.
„Czyń, co widzisz”
Wpatrując się na modlitwie w Zbawiciela przedstawionego w Czarnym Krucyfiksie Wawelskim, słyszy słowa: „Czyń, co widzisz”. To natchnienie dla miłosierdzia, umocnienie postawy pokory, męstwa, ale także wielkiej mądrości. Połączenie modlitwy i działania. Znak przeplecionych ze sobą dwóch gotyckich liter MM, którym oznaczone są przedmioty należące do Królowej, to symbol jedności ewangelicznej Marii wsłuchanej w Boga z Martą działającą.
Krzyż, który dźwiga Jadwiga, nie jest lekki. Wcześnie traci ojca, rozstaje się z domem rodzinnym w Budzie, by być koronowana w dziesiątym roku życia na króla w nieznanym jej Królestwie Polskim. Przeżywa tragiczną śmierć matki i siostry. Wrogowie polityczni celują w nią na arenie europejskiej oszczerstwami, podejmowane są próby skłócenia z nią o wiele starszego od niej małżonka. Do tego dochodzą liczne problemy Ojczyzny i zwyczajne ludzkie biedy, w które młoda królowa angażuje się całym sercem. I na koniec utrata dziecka w okresie połogu i bezpotomna śmierć w dwudziestym piątym roku życia. Jadwiga Królowa ogołocona ze wszystkiego.
Podczas jej pogrzebu Stanisław ze Skalbmierza, rektor Akademii Krakowskiej, mówi:
Królowa była ozdobą kleru, rosą dla biednego, kolumną Kościoła, łaskawością dla dostojników, czułą opiekunką obywateli, matką biednych, ucieczką nędzarzy, obrończynią sierot, kotwicą słabych, opiekunką wszystkich poddanych.
Wszystko, co najważniejsze
Jako król Polski, wie, co jest najważniejszym zadaniem władcy Ojczyzny: troszczyć się o to, co jest prawdziwym dobrem człowieka. Co przynosi owoc na życie wieczne. Jadwiga jest królem, świeckim władcą, ale zajmuje się nie tylko sprawami politycznymi, gospodarczymi, społecznymi kraju. Dba także o objawienie mocy i miłości Chrystusa: chrzest Litwy, Uniwersytet Jagielloński, nauki teologiczne, by kapłani-misjonarze byli ludźmi wykształconymi i światłymi. Jadwiga Królowa – święta świecka ewangelizatorka. Oddana Bogu i służbie człowiekowi.
Serdecznie dobry człowiek
Bł. Edmund Bojanowski mieszka w małej wiosce w Wielkopolsce w zaborze pruskim. Przez całe życie zmaga się z chorobą płuc, która uniemożliwia mu ukończenie studiów filozoficznych w Berlinie. Powraca do rodzinnej wsi. Ma talent literacki, ale objawia się także jego niezwykły charyzmat: wrażliwość na biedę i ludzkie cierpienie. Widzi też jasno, jak bardzo potrzeba oświaty w miasteczkach i wioskach takich, jak ta, w której mieszka.
Podczas epidemii cholery w 1849 r. poświęca się służbie zarażonym. Zakłada mały szpital, gdzie udziela umierającym doraźnej pomocy. Ludzie przychodzą do niego jak do lekarza. On sam także odwiedza domy naznaczone czarnym krzyżem, niosąc jedzenie, lekarstwa i pociechę w chwili śmierci.
„Weź je, one są twoje…”
W jednym z takich domów zasypia przy łóżku chorego i ma sen. Wraz ze swoim profesorem z dawnych lat ks. Siwickim Edmund przechadza się po polach i wioskach. Z opuszczonych domów wyłania się tłum zapłakanych dzieci. – Weź je, one są twoje – zwraca się do Edmunda przyjaciel. – Dlaczego moje? – pyta zmieszany Edmund i budzi się. Ten sen nie daje mu jednak spokoju. „Potrzebują mnie”, mówi sobie.
W wieku 34 lat Bojanowski czuje się wezwany przez Boga: dzieci osierocone i zaniedbane potrzebują jego pomocy, miłości w swojej biedzie. Bojanowski postanawia zmobilizować do opieki nad sierotami dziewczęta z tego samego wiejskiego środowiska. 3 maja 1850 r. realizuje się marzenie Edmunda – powstaje pierwsza ochronka w Podrzeczu i rodzi się zgromadzenie zakonne Sióstr Służebniczek Maryi Niepokalanej.
Marzy, by być księdzem
Bojanowski całe życie marzy o tym, żeby być księdzem… Mimo kłopotów zdrowotnych, które udaremniają mu pozostanie kapłanem, prowadzi bardzo aktywny tryb życia. Umiera jako człowiek świecki, ale jednocześnie jako założyciel zakonu żeńskiego Służebniczek Najświętszej Maryi Panny. Zostaje w ten sposób paradoksalnie prekursorem intensywnego apostolstwa świeckich, co więcej, jako świecki staje się inicjatorem zgromadzeń zakonnych w czasach zaborów.
„Ręce przy pracy, serce przy Bogu”
To jego dewiza i całe jego życie. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie sposób rozdzielić pracy społecznej od pracy nad sobą. Trzeba koniecznie zakorzenić się w Bogu, żeby ta praca przynosiła trwałe skutki. Duchowość zgromadzenia sióstr służebniczek tak właśnie zostaje sprofilowana: służba poprzez modlitwę, ale też poprzez praktyczną pomoc, organizację ochronek, sierocińców, czyli pomoc najsłabszym.
„On był mi ojcem i matką, i wszystkim razem. W każdym smutku moim i wątpliwościach był mi pocieszycielem i doradcą. Zawsze był cierpliwy, wesoły, serdeczny. Zawsze pokorny. Samo spojrzenie jego do miłości Boga pobudzało.” Tak pisze o założycielu zgromadzenia służebniczka s. Elżbieta Szkudławska.
Zgromadzenie rozwija się bardzo prężnie. Pod koniec życia Edmunda funkcjonują 22 domy zakonne z setką sióstr. Olbrzymie dzieło wychowawcze realizowane jest nie tylko w zaborze pruskim, ale we wszystkich częściach rozerwanej i pozbawionej samodzielności politycznej Polski. Trwa do dziś w Polsce i poza jej granicami. Dzieło świeckiego ewangelizatora. Oddanego Bogu i służbie człowiekowi.
Lekarz zbolałych serc
Gdy 28 maja 1972 roku otrzymuje upragnione święcenia kapłańskie, umieszcza na swoim obrazku prymicyjnym słowa: „Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc”. Dziś trudno się oprzeć wrażeniu, że bł. ks. Jerzy Popiełuszko nie mógł wybrać sobie trafniejszej dewizy.
We wszystkich parafiach, gdzie przyjdzie mu pracować jako młodemu wikariuszowi, pamiętają go jako kapłana niezwykle wrażliwego na potrzeby biednych i opuszczonych. Wszędzie też nawiązuje dobry kontakt z dziećmi i młodzieżą. Niestety, coraz częściej choruje. Ma problemy z tarczycą i chore serce. W styczniu 1979 r. w czasie odprawiania Mszy słabnie. Leczy się długo w Instytucie Hematologii, a po wyjściu ze szpitala nie wraca już do pracy wikariusza.
Duszpasterz medyków i hutników
Już wtedy wiąże się ze środowiskiem medycznym. Na pierwszą mszę w kaplicy Res Sacra Miser przy Krakowskim Przedmieściu przychodzi jedna osoba. Ale za kilka miesięcy kaplica nie jest w stanie pomieścić wiernych.
Gdy w sierpniu 1980 r. hutnicy z Huty Warszawy proszą kard. Wyszyńskiego o wydelegowanie kapłana, ks. Popiełuszko zgłasza się jako rezydent parafii św. Stanisława Kostki. Jedzie do huty z wielką tremą. Od tamtej mszy za bramą huty rozpoczyna się miłość ks. Jerzego i hutników. Co niedziela o godz. 10 ks. Jerzy odprawia dla nich msze w kościele na Żoliborzu. Prowadzi dodatkowe katechezy i cykl wykładów, na których robotnicy z warszawskich fabryk poznają prawdziwą historię Polski, literaturę, społeczną naukę Kościoła, prawo, ekonomię, uczą się nawet technik negocjacyjnych. Wielu z nich spotkanie z ks. Jerzym otwiera drogę do Boga.
„Solidarność” trwa
Gdy przychodzi stan wojenny, ks. Jerzy rzuca się w wir pracy charytatywnej na terenie parafii św. Stanisława Kostki. Organizuje rozdawnictwo darów przychodzących z zagranicy. Pomaga internowanym. Chodzi na procesy aresztowanych, wspiera ich rodziny.
Widzi, jak bardzo potrzeba Polakom pomocy duchowej. 28 lutego 1982 r. ks. Popiełuszko odprawia pierwszą Mszę za Ojczyznę, a na kolejnej 25 kwietnia wygłasza kazanie. Mówi wówczas:
Nawet Ty, Boże, nie łamiesz ludzkiego sumienia. Dlatego prosimy, by sumień naszych rodaków nie zniewalano.
Zniewoleni i upodleni ludzie odkrywają, że w kościele na Żoliborzu mogą czuć się wolni. Ten skromny, niepozorny kapłan ma niezwykłą moc trafiania do ich serc. Nie popisuje się erudycją i elokwencją. Jego kazania są proste i odważne. Na Msze za Ojczyznę przyjeżdżają autokary z różnych stron Polski. Czasem to kilkunastotysięczna rzesza wiernych.
Listy z pogróżkami
Obok listów z podziękowaniami do jego skrzynki trafiają także listy pełne nienawiści: „Ty obrzydliwy faszysto! Niech nie dziwią się twoi kumple, że znajdą cię wkrótce z poderżniętym gardłem. Ty k…. jedna! Módl się, może ci coś pomoże. Ty wyrodku rodu ludzkiego, kreaturo!”.
Zło dobrem zwyciężaj
26 grudnia 1982 r. ks. Popiełuszko mówi:
I państwo nie może być mocne siłą żadnej przemocy… I chciałoby się odpowiedzieć: Nie walcz przemocą. Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości. Komu nie udało się zwyciężyć sercem lub rozumem, usiłuje zwyciężyć przemocą. Każdy przejaw przemocy dowodzi moralnej niższości.
Nad ks. Jerzym zbierają się czarne chmury. Od stycznia do lipca 1984 r. jest 13 razy przesłuchiwany. Siedzi w areszcie. W lipcu Prokuratura Wojewódzka w Warszawie rozpoczyna wobec niego śledztwo w sprawie popełnienia przestępstwa. Ktoś włamuje się do jego mieszkania, jest śledzony, niszczą mu samochód. Nieznani sprawcy wrzucają mu przez okno ładunek wybuchowy. W Kościele rozważa się możliwość jego wyjazdu na studia do Rzymu, ale ks. Jerzy postanawia zostać w Warszawie.
13 października 1984 r. podczas powrotu z Gdańska tylko przytomność kierowcy, Waldemara Chrostowskiego, ratuje ich przed upozorowanym wypadkiem. Ale już 6 dni później bandyci PRL-owskiej władzy porywają i mordują kapłana. Oddanego Bogu i służbie człowiekowi.
Zobacz także:
„Dziękujemy za służbę człowiekowi” – XVII Święto Dziękczynienia 2024