Idą, aby się zatrzymać. Świątynia Opatrzności Bożej pierwszym przystankiem WPP AG „17” w drodze na Jasną Górę
Niedzielny poranek, 6 sierpnia 2023. Pogoda jak marzenie. Słońce, lekki wiatr. Parę minut po ósmej z placu przed Świątynią słychać już śpiew nadchodzącej pierwszej grupy Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej Akademickich Grup „17”. Przyjdzie ich na miejsce aż 13. Łącznie blisko tysiąc pielgrzymów. Krótka regeneracja po dziesięciokilometrowym marszu ulicami Warszawy i uroczysta Eucharystia o godz. 9.00 w wilanowskim Sanktuarium. O 10.30 planowo wyruszą w dalszą drogę do Maryi.
Rozpoczyna się niedzielna Eucharystia. Świątynia wypełniona po brzegi. Ks. Tadeusz Aleksandrowicz, kustosz Sanktuarium wita z radością wszystkich pielgrzymów, parafian oraz tysiące osób, które jak co niedziela o tej porze uczestniczą we Mszy Świętej, oglądając transmisję poprzez łączą internetowe i telewizję Polsat News.
W prezbiterium aż 20 koncelebransów. Eucharystii przewodniczy ks. Tadeusz Aleksandrowicz, który w swojej homilii nawiązując do dzisiejszej uroczystości Przemienienia Pańskiego, mówi:
Wiara, którą wyznajemy prowadzi do chwały. To jest cel naszego życia. Celem obecności człowieka tutaj na ziemi jest droga, pielgrzymka przez życie do nieba. (…) Z tą wielką wiarą, że Bóg mówi do mnie, idźmy dalej czy w pielgrzymce na Jasną Górę, czy w nasze życie codzienne. Nie upadajmy na duchu, bo Bóg w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu zwróci się do Ciebie. I to będzie właśnie ta mowa mocniejsza: mowa prorocka.
Eucharystię kończy błogosławieństwo kardynała Kazimierza Nycza:
To pielgrzymowanie odbywa się w tym roku w sposób szczególny w łączności z młodzieżą świata, która w liczbie ponad 1,5 mln w tej chwili kończy Dni Młodzieży w Lizbonie mszą świętą z papieżem Franciszkiem. Te słowa hasła, które towarzyszą Lizbonie: Maryja udała się z pośpiechem w góry mogą być hasłem w łączności waszej pielgrzymki. Pospiesznie udać się góry tak jak Maryja do Elżbiety, żeby głosić Ewangelię, po to, żeby dziękować i po to, żeby pomagać. To wszystko jest Kościół. A drogą tego Kościoła jest Jezus Chrystus.
– Zapraszamy na pątniczy szlak. Jeśli nie fizycznie, to chociaż duchowo – mówi po Eucharystii ks. Krzysztof Gajos, pallotyn, przewodnik grupy biało-czerwonej. – Hasłem naszej tegorocznej pielgrzymki jest „Chrystus drogą Kościoła”. Idziemy z intencjami. Modlimy się za Ojczyznę, za rodziny, za te wszystkie sprawy, które nas dotykają, z wiarą i ufnością, że będziemy wysłuchani. Z radością w sercu, że możemy iść. Zbieramy też intencje od osób na trasie, od tych, których spotykamy.
Panią Anię spotykamy po mszy w Świątyni. Młoda, szczupła, wysportowana. Jest nauczycielką wychowania fizycznego, ale uczy też biologii i prowadzi terapię integracji sensorycznej. Przyjechała ze Śląska, z małej miejscowości pomiędzy Rybnikiem a Raciborzem. – To już chyba 20 lat, jak chodzę z „17”. Mój tata pochodził z salezjańskiej parafii w Pogrzebieniu i zorganizował całą grupę ze Śląska, która idzie w warszawskiej pielgrzymce. To była grupa złota. I tak się zaczęło. Pielgrzymka to dla mnie reset duchowy po intensywnej pracy z dziećmi. Potrzebuję wyciszenia, dlatego najbardziej lubię etapy leśne – wyznaje pani Ania. – Mam nadzieję, że pogoda dopisze, bo ciężko się chodzi w mokrych butach. „17” są dobrze zorganizowane, jadą za nami Toi-Toie, mamy służbę ekologiczną, własne prysznice. Śpimy w namiotach i w stodołach. Ja preferuję stodołę, bo nie trzeba codziennie rano się zwijać – żartuje.
Przed Świątynią rozmawiamy z małżonkami. Jedni przyjechali aż ze Szczecina, by ponownie pojawić się na szlaku z Warszawy do Częstochowy. Poznali się właśnie na pielgrzymce 38 lat temu. Mówią, że Pan Bóg pobłogosławił im szczęśliwym małżeństwem i czwórką dzieci. Dziś dzieci modlą się, by rodzice dotarli do celu.
Asia i Julian są małżeństwem od 3 miesięcy. Asia pochodzi ze Starogardu, Julian jest Niemcem – do pielgrzymki wciągnęli go znajomi z Bochum. Idą z Chrystusowcami, z grupą czarną. Dziesiąty albo jedenasty raz. W tym roku w intencji znajomych, rodzin i jak mówią „dla nich samych, by znaleźli swoją wspólną drogę”.
Iga, Kuba i Franek siedzą na trawie. Wyglądają na licealistów. Dają się namówić na chwilę rozmowy. – Idziemy, żeby umocnić się w wierze – poważnie zaczyna Kuba. – Ale też po to, żeby namacalnie spotkać Boga wśród ludzi – dopowiada Iga – wśród tych, którzy idą z nami i tych, którzy nas przyjmują i karmią – widzimy ich dobre serce. Franek dodaje, że pielgrzymka jest wyzwaniem, to zmierzenie się z pewnym trudem, co także jest wartością samą w sobie.
Pielgrzymi powoli opuszczają plac przed Świątynią, by wyruszyć na dalszy etap swojej trasy. Ich kolejny postój w Lesie Kabackim. Ruszamy z nimi, by jeszcze chwilę porozmawiać.
– Jestem salezjaninem. Który raz pielgrzymuję? Trzydziesty. Idę, by towarzyszyć ludziom w drodze, spowiadać, rozmawiać, być blisko. Praca z ludźmi, z młodzieżą jest istotą posługi salezjańskiej. Czy pielgrzymowanie to nałóg? Może faktycznie w tym coś jest – żartuje ks. Marek.
– Od 8 lat planuję urlop od 6 do 15 sierpnia. Jasne, można na urlopie leżakować. Ale tu jest przyjemne z pożytecznym: się odchudzam, się modlę – mówi pan Roman, klepiąc się po brzuchu. – Dwa w jednym. Same pozytywy. Poza tym, gdy idzie się już ósmy raz, to zawsze w gronie dobrych znajomych. Mam plan, by chodzić do 75. roku życia, jeśli Bóg da. Chcę pobić rekord pielgrzyma, który mając 73 lata, przeszedł w naszej grupie cały szlak.
Idziemy chwilę z Jankiem, a właściwie z panem Janem, bo to już 30-letni dorosły mężczyzna, od 12 lat w służbie drogowej pielgrzymki. Jan zamyka całość kolumny. – Odkąd pamiętam, mój tata pielgrzymował, po raz pierwszy poszedłem z nim, mając 7 lat i tak zostało. Nie byłem do tego przymuszany, po prostu zawsze bardzo chciałem iść – mówi Janek. – Za każdym razem jest inny cel. Z biegiem czasu zyskały na znaczeniu relacje z innymi ludźmi, rozmowy w drodze – o takich rzeczach, o których na co dzień nie ma czasu ani sposobności rozmawiać. Tutaj ma się 9 dni, by choć trochę zrozumieć innego człowieka. Idzie się po to, aby się zatrzymać.